czwartek, 31 lipca 2014

Siļķe Kažokā - łotewska sałatka śledziowa "śledź w mundurku"

Kuchenna Kontrrewolucya proponuje:

Po Rzeczypospolitey Rajd Kulinarny
czyli co się jada w Koronie, Litwie i wszej Rusi
albo "życzy acan nieco egzotyki?"




























Wstęp do rajdu i przepis na estońską zupę-deser z chleba
--------> http://bialaglowka.blogspot.com/2014/07/leivasupp-estonska-zupa-deser-z.html

W drugiej części kulinarnej podróżny po ziemiach dawnej Rzeczypospolitej odwiedzamy Inflanty Polskie,
czyli Łatgalię leżącą na terenach obecnej Łotwy. Miejsce to specyficzne, jak całe ziemie łotewskie, gdzie na przestrzeni dziejów ścierały się silne kulturowe wpływy niemieckie i skandynawskie, mimo iż ludność autochtoniczną stanowili Bałtowie.
Mało kto jednak pamięta wpływy polskie, które - choć słabe - obecne są na Łotwie do dziś.
Już w roku 1561 większość ziem Łotwy, nie licząc Semigalii i Kurlandii, zostały włączone do Rzeczypospolitej, z kolei późniejsze zawirowania polityczne sprawiły, że jej północne tereny wchłonęła Szwecja, a po pokoju w Oliwie w 1660 roku Polsce przypadła właśnie Łatgalia, zwana Inflantami Polskiemi.
Samo wojedówdztwo inflanckie powstało jeszcze w 1620, z części ziem województwa wendeńskiego.


Wojewówdztwo owo, wraz z jego stolicą - Dyneburgiem, stało się lokalnym ośrodkiem polskości prezentowanym w dużej mierze przez szlachtę (również pochodzenia niemieckiego, która uległa polonizacji, dostarczając Polsce kilku znamienitych rodów szlacheckich - dość wspomnieć Platerów). Wpływy kultury polskiej były tu tak silne, że nie słabły nawet w okresie zaborów i dopiero XX wiek przyniósł kres polskiej dominacji w Łatgalii, chociaż jej ślad jest wciąż obecny. Warto też wspomnieć, że to właśnie z Dyneburga pochodzą znane polskie postaci jak m.in. Władysław Raginis czy Wacław Łapkowski.
Kuchnia łotewska z kolei jest mało wyrafinowana, za to sycąca i tania. Ziemie łotewskie nigdy nie były bogate, stąd chłop radził sobie, jak mógł i nic nie mogło się zmarnować. Zawirowania dziejowe i kulturowe wpływy: niemieckie, rosyjskie, polskie czy szwedzkie odcisnęły swoje piętno na kuchni Łotysza.
Stąd przepis, który chciałabym zaprezentować może wydać się nie tylko mało egzotyczny, ale wręcz bardzo swojski! I zimnioków w nim nie zabraknie. ;)



4 porcje:
  • 2 średnie ziemniaki
  • 1 nieduży czerwony burak
  • 2 średnie marchewki
  • 1 jajko
  • 2 solone płaty śledziowe
  • pęczek szczypiorku
  • 4 łyżki majonezu
  • 4 łyżki kwaśnej śmietany
  • 2 łyżki ostrego chrzanu
  • sól, pieprz czarny i cukier do smaku
  • rzodkiewka do przystrojenia sałatki

Filety śledziowe najlepiej pozostawić w zimnej wodzie na noc, przed przygotowywaniem sałatki.

Wszystkie warzywa gotujemy w mundurkach do miękkości, najlepiej na parze.
Gdy będą gotowe, pozostawiamy je do wystudzenia.
Następnie obieramy je ze skórki; buraki i marchew ścieramy na tarce o grubszych oczkach, ziemniaki zaś kroimy w niedużą kostkę.
Przygotowujemy duży, płaski talerz, jajko kroimy na twardo.
W misce mieszamy razem ziemniaki, marchew i buraki, by połączyły się ze sobą.
Na talerzu wykładamy równomiernie połowę warzyw.
Następnie namoczone śledzie kroimy w małą kostkę i wykładamy wszystko na warstwie warzyw.
Przykrywamy go ostatnią warstwą buraków, marchwi i ziemniaków i ładnie uklepujemy.
W miseczce łączymy ze sobą majonez, śmietanę i chrzan, dorzucając do nich połowę posiekanego pęczka szczypiorku.
Doprawiamy sos do smaku cukrem, solą oraz odrobiną pieprzu i smarujemy nim dość obficie górkę warzywno-śledziową, którą ułożyliśmy na talerzu.
Jajko drobno siekamy i posypujemy nim górę sałatki.
Przystawkę zwieńczamy ozdobami z buraków, rzodkiewek i szczypiorku.
Najlepiej pozostawić ją w lodówce na noc, by składniki przeszły aromatem śledzi.

Bardzo dobra i prosta sałatka, która w różnych wariacjach znajduje fanów w całej Europie.


1 komentarz: