poniedziałek, 24 listopada 2014

Nominacja Liebster Award




O rety, okazuje się, że ktoś znalazł mnie w internecie i nie jest on moim znajomym! ;D
Śmieszki i żarty, ale całkiem poważnie, to jest mi bardzo miło i dziękuję autorce bloga http://smaczy.blogspot.com/ za nominację. :)


"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".


1. Jaką książkę teraz czytasz?
Lew Tołstoj "Wojna i Pokój" oraz "Bogoznawstwo Sławjan" Jan Sas Zubrzycki 


2. Ulubione wino?
Własne. :)


4. Skąd jesteś?
Warmia


5. Zwierze które chciałabyś mieć?
Kot brytyjski. <3 Choć właściwie na ten moment, to jakikolwiek kot... :(


6. Jaki masz talent?
Ludzie powiadają, że powinnam być aktorką dubbingową.
I rzeczywiście, całkiem dobrze potrafię naśladować głosy. 


7. Twoja największa wada?
Potrafię przegadać każdego, na każdy temat. :D


8... i zaleta?
Pozytywny upór.


9. Ulubione ciasto?
Każde, byle nie było słodkie. ^_^ Najlepsze to takie z kapusty i mielonego mięsa.


10. Czy chciałabyś wystąpić w telewizji - gdzie (program, serial, film... 997) ?
Moim marzeniem jest grać w filmach kostiumowych... (XIX wiek i wcześniej).

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Do zabawy nominuję blogi:





A pytania dla Was to:

<z życia>

1. Czego najbardziej się boisz?
2. Twój autorytet, osoba której postawa jest dla Ciebie wzorem do naśladowania to...?
3. Co jest dla Ciebie (na ten moment) najważniejszym elementem Twojego życia?

<z kuchni>
4. Ulubione narzędzie kuchenne?
5. Znienawidzone narzędzie kuchenne, bez którego jednak nie umiesz sobie poradzić...?
6. Kategoria kulinarna, w której najlepiej się odnajdujesz to...? (przystawki, dania mięsne/bezmięsne, desery/ciasta, bezglutenowe etc...)

<reszta z mojej głowy>
7. Gdy masz chwilę wytchnienia, jakiej muzyki słuchasz (i dlaczego zamiast tego zwykle włączasz telewizor)?
8. Gdybyś mógł/mogła wybrać, którą postacią z kreskówki chciałbyś być?
9. Książka lub postać książkowa, która wywarła na Tobie największe wrażenie?
10. Czy miałeś/miałaś jako dziecko marzenie, które spełniło się w dorosłym życiu?


wtorek, 18 listopada 2014

Litewskie kołduny na maśle

Najlepsze na świecie małe pierożki, których smak kojarzy mi się z babcinym domem.
Co ciekawe okazuje się, że na Litwie podawane są one "solo", nie jak u nas w rosole.
Oryginalnie w bulionie są tylko gotowane, a na talerzu występują z dużą ilością masła.
Od dziś jestem ogromną fanką tej właśnie wersji, a dodatkowo posypuję je szczypiorkiem i pietruszką. :)

farsz:

  • 400g mielonego mięsa wołowego
  • 5 dużych łyżek stałego tłuszczu zwierzęcego (u mnie wytopionego z gęsiny)
  • 4 łyżki majeranku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 płaska łyżka soli
  • świeżo mielony czarny pieprz


ciasto:

  • 4 szklanki mąki poznańskiej
  • 1 szklanka ciepłej wody
  • 1 łyżeczka soli


dodatkowo:

  • 1 litr bulionu lub rosołu z kury
  • do podania kilka łyżek masła
  • szczypiorek
  • posiekana natka pietruszki


Mąkę przesiewamy do miski, dolewamy wodę oraz wsypujemy sól.
Mieszamy wszystko łyżką, po czym zagniatamy dobrze rękoma.
Ugniatamy ciasto około 20 minut, by było gładkie i lśniące, a następnie odkładamy na blat, przykrywamy miską i pozostawiamy na pół godziny, by odpoczęło.

W tym czasie przygotowujemy farsz.
Mięso przekładamy do miski, dodajemy tłuszcz.
Wsypujemy przyprawy oraz przeciśnięty przez praskę czosnek roztarty z solą.
Wyrabiamy masę kilka minut łyżką i odstawiamy na kwadrans.

Ciasto dzielimy na dwie części.
Pierwszą odkładamy z powrotem pod miskę, a drugą rozwałkowujemy podsypując mąką na dość cienki placek.
Na nim, na całej rozciągłości, rzędem układamy nieduże kuleczki farszu.
Drugą część ciasta również rozwałkowujemy i przykrywamy nim pierwszy płat z farszem.
Przy pomocy małego kieliszka wykrawamy ostrożnie pierożki i palcami dociskamy do siebie warstwy ciasta.
Można formować kołduny na kształt uszek lub po prostu okrągłego pierożka (u mnie dwie wersje).
Gotowe odkładamy na wysypany mąką blat.
W garnku rosół doprowadzamy do wrzenia.
Wrzucamy do niego partiami po kilka kołdunów (by się nie rozpadły) i gotujemy 3-5 minut na najmniejszym ogniu.
Do małych miseczek lub na talerze dajemy dość dużą ilość masła.
Przy pomocy łyżki cedzakowej wyciągamy kołduny i układamy na talerze z masłem.
Również na wierzchu pierogów układamy po kawałeczku masła i posypujemy je szczypiorkiem oraz posiekaną natką pietruszki.
Po prostu  coś przepysznego. <3





poniedziałek, 17 listopada 2014

Likier z pigwy pospolitej

































Aura niestety nie sprzyja dobrym zdjęciom...
Sprzyja za to na pewno zbiorom jesiennych nalewek, które u mnie właśnie dojrzewają.
Wśród nich jest także likier z pigwy, która w tej chwili dostępna jest właściwie w każdym większym sklepie.
Polecam nie omijać tego owocu, bo wyroby nie tylko alkoholowe, są z niej naprawdę przepyszne. :)


  • 500g pigwy pospolitej (duże owoce, wyglądające jak jabłka)
  • 400g cukru kryształu
  • 500ml spirytusu 50%
  • 1/3 laski wanilii (opcjonalnie)


Owoce pigwy myjemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Kroimy je na ćwiartki i pozbawiamy gniazd nasiennych.
Przy pomocy tarki do kapusty ścieramy owoce na cienkie plasterki lub cienko kroimy nożem.
Umieszczamy plastry oraz laskę wanilii w dużym słoju i zasypujemy je cukrem.
Zawartość dobrze wstrząsamy i odstawiamy do rozpuszczenia cukru.
Gdy powstanie syrop, słoik odstawiamy do lodówki na 3 tygodnie.
Należy pamiętać, by każdego dnia wstrząsnąć słojem.
Po upłynięciu 3 tygodni zlewamy płyn (owoce można zostawić do herbaty) i znowu w dużym słoiku łączymy z alkoholem.
Wszystko mieszamy ze sobą dokładnie i zostawiamy w ciemnym i chłodnym miejscu na około 3 miesiące, jednak im dłużej damy likierowi odstać, tym będzie smaczniejszy.

niedziela, 16 listopada 2014

Jesienna nalewka z głogu z laską wanilii



Gdy spróbowałam jej po raz pierwszy jakieś dwa lata temu, nie mogłam uwierzyć, że tak pyszny alkohol można zrobić z owoców przydrożnego krzaku...
Jest wprost niesamowita, a do tego owoce głogu są bardzo przyjazne naszemu sercu!
Są źródłem składników neutralizujących działanie wolnych rodników, które mogą prowadzić do zmian nowotworowych oraz są głównymi sprawcami wielu innych chorób.
Póki jeszcze więc można znaleźć te dobroczynne owoce w niezłej formie, zapraszam do wypróbowania przepisu!

  • 400g owoców głogu (bez gałązek)
  • 100g owoców dzikiej róży
  • 500ml spirytusu 50%
  • 250g cukru (lub 300g miodu)
  • 100ml wody
  • 1/3 laski wanilii


Owoce głogu i róży pozbawiamy gałązek i dobrze przepłukujemy na durszlaku.
Różę dodatkowo można nakłuć w kilku miejscach wykałaczką, by nalewka łatwiej przechodziła jej aromatem.
Laskę wanilii przekrawamy na połowę i przy pomocy noża wyjmujemy ze środka ziarenka.
Wszystkie owoce umieszczamy w dużym słoju.
Dodajemy do nich ziarenka wanilii oraz przekrojoną, pozostałą część laski i zalewamy całość alkoholem.
Nalew pozostawiamy w ciemnym miejscu w temperaturze pokojowej na 3 tygodnie.
Po tym czasie płyn zlewamy i filtrujemy.
Do wrzącej wody wsypujemy cukier i czekamy do jego rozpuszczenia, a następnie pozostawiamy syrop, aby przestygł.
Gdy będzie chłodny łączymy go z alkoholem i dobrze mieszamy.
Nalewkę przelewamy do butelki z ciemnego szkła i odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce na minimum pół roku.
Z czystym sercem polecam!

piątek, 14 listopada 2014

Chrupiące sajgonki



















Ostatnio nie rozumiem blogspota.
Wszystkie moje zdjęcia wyglądają dobrze właśnie poza tą domeną, na której wszystko wydaje się być bardziej jaskrawe...
Mniejsza jednak o sprawy techniczne. ;)
Dziś mam przyjemność zaprezentować Wam przepyszne sajgonki, bardzo łatwe do przygotowania w domu.
Moja wersja nie zawiera makaronu sojowego, ponieważ bardzo trudno było mi go znaleźć...
Mimo wszystko, naprawdę polecam. :)


  • 2 opakowania papieru ryżowego (u mnie mały, okrągły)
  • 400g mięsa drobno zmielonego (np. z łopatki wieprzowej, ale może być także indyk)
  • 1 duża marchew
  • 1 łyżeczka otartego, świeżego imbiru
  • 1 łyżka sosu sojowego jasnego
  • 1 pęczek świeżej natki pietruszki
  • 2 duże szalotki (ew. zwykła biała cebula)
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka suszonych grzybów mun
  • sok z połowy limonki
  • 2 jajka
  • pieprz czarny, świeżo mielony
  • sól morska
  • olej rzepakowy do smażenia
  • szczypiorek do podania


Na patelni, rozgrzewamy niewielką ilość oleju i delikatnie szklimy na nim drobno posiekane szalotki.
Grzyby mun zalewamy wrzątkiem i czekamy, aż napęcznieją, po czym kroimy je na niezbyt duże kawałki.
Na patelnię dodajemy pokrojone grzyby, otarty drobno czosnek oraz świeży imbir, całość dusimy na niewielkim ogniu.
Marchew obieramy i ścieramy na tarce o dużych oczkach, po czym także dodajemy na patelnię.
Wszystko razem dobrze mieszamy i  dusimy jeszcze przez kilka minut.
Następnie dodajemy mięso mielone.
Zawartość patelni przyprawiamy sosem sojowym, pieprzem i sokiem z limonki, ewentualnie odrobiną soli.
Całość mieszamy, zwiększamy nieco płomień pod patelnią i smażymy wszystko, aż mięso będzie gotowe.
Natkę pietruszki drobno siekamy i dodajemy do mięsa.
Mieszamy wszystko dokładnie i podduszamy minutę.
Na koniec na patelnię wbijamy surowe jajka i na nieco większym płomieniu smażymy całość, aż się zetną.
Farsz jest gotowy.
Po kolei, każdy z arkuszy papieru ryżowego, za pomocą kuchennego pędzelka zwilżamy wodą z obu stron.
Czekamy aż delikatnie (nie całkowicie, bo będzie przyklejał się do blatu) zmięknie i nakładamy na niego niewielką ilość farszu.
Następnie zwijamy sajgonki tak jak gołąbki, czy zrazy i odkładamy z boku na talerz.
Na czystej patelni rozgrzewamy nieco olej i na nim smażymy sajgonki do uzyskania złotego koloru.
Podajemy z pikantnym sosem pomidorowo - paprykowym lub po prostu z keczupem i ulubionym dodatkiem, posypane szczypiorkiem. :)



Suszony schab w przyprawach

 Cudowny, naprawdę fantastyczny pomysł!
Kto by pomyślał, że w domowych, blokowych wręcz warunkach, bez szynkowaru i innych zbędności da radę zrobić pyszną, domową wędlinę?
Trochę trzeba na nią czekać, ale wszystko to warte jest zachodu.
Na początek zrobiłam tylko pół kilo, bo nie byłam pewna efektu.. teraz oczywiście żałuję. ;)
Już myślę nad kolejnym wariantem przygotowania tego specjału z innymi przyprawami i innym mięsem.
A tymczasem serdecznie polecam schab!


  • 0,5kg ładnego kawałka schabu bez kości (nie może być zbyt gruby)
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 0,5 szklanki gruboziarnistej soli morskiej
  • 1 główka czosnku
  • 4 łyżki majeranku
  • 2 łyżki słodkiej papryki w proszku
  • 1 łyżka białego pieprzu
  • 1 łyżka pieprzu czarnego
  • 1 łyżka ziaren kolendry
  • 1 łyżeczka tymianku


Pierwszego dnia mięso płuczemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Pozbywamy się grubszych kawałków tłuszczu, czy brzydkich zrostów.
Mięso kładziemy na talerzu (unikamy metalowych naczyń) i zasypujemy je szklanką cukru pudru dokładnie, grubo z każdej strony.
Tak pozostawiamy schab na 24 godziny.
Ja trzymałam mięso w temperaturze pokojowej w kuchni i zniosło to bardzo dobrze, jeśli jednak nie mamy pewności, można schować je do lodówki.
Mięso puści bardzo dużo soku, który po upływie doby zlewamy.
Płuczemy schab dokładnie pod wodą i osuszamy.
Znowu kładziemy mięso na talerzu i tym razem zasypujemy solą.
Odstawiamy na 24 godziny.
Ponownie zlewamy sok, a mięso opłukujemy z soli i osuszamy.
Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę.
Obkładamy nim dobrze mięso i znów żegnamy je na dobę.
Powtarzamy czynność z osuszaniem, jednak nie musimy mięsa płukać.
Majeranek i resztę przypraw poza czosnkiem tłuczemy razem w moździerzu.
Powstałą mieszanką zasypujemy dokładnie schab, by równomiernie był przykryty przyprawą.
Zawijamy mięso w gazę i zawijamy sznurkiem.
Odwieszamy w przewiewne miejsce (jak się posiada, to na przykład na strychu, w warunkach blokowych może być to karnisz przy co jakiś czas uchylanym oknie) na około tydzień.
Na zdjęciach widać gotową wędlinę po 4 dniach suszenia.
Nadaje się do spożywania i dobrze się już kroi.
Mężowy pasuje, bo jest lekko surowa, ja jednak jeszcze bym ją posuszyła, polecam więc poeksperymentować wedle gustu. :)

czwartek, 13 listopada 2014

Udziec indyczy duszony z warzywami

Pyszny i soczysty!
Do tego delikatny i mało wymagający.


  • 1 spory udziec indyczy bez kości
  • 4 ząbki czosnku
  • 3 łyżki majeranku
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki pieprzu
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 3 łyżki oleju rzepakowego
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • 1 nieduży por
  • 2 małe cebulki
  • 3 szklanki bulionu drobiowego


Mięso przekrawamy równomiernie na płat.
Majeranek, sok z cytryny, olej rzepakowy, przeciśnięty przez praskę czosnek i pozostałe przyprawy mieszamy razem dokładnie tworząc marynatę.
Przygotowaną pastą nacieramy mięso z każdej strony, po czym ściśle zwijamy.
Dla bezpieczeństwa, można użyć do zawinięcia kuchennego sznurka.
Przyprawiony udziec można odstawić do lodówki na kilka godzin lub pozostawić na przynajmniej godzinę w temperaturze pokojowej.
Po tym czasie mięso podsmażamy z każdej strony na gorącej patelni, do zbrązowienia skórki.
Obrane warzywa kroimy w niezbyt grube plastry, cebule zaś kroimy na ćwiartki.
Wszystkie warzywa wrzucamy na patelnię z mięsem i razem podduszamy przez kilka minut, by przeszły smakiem.
Następnie całą zawartość patelni przekładamy do naczynia żaroodpornego i zalewamy bulionem.
Naczynie wstawiamy do nagrzanego do 250 stopni piekarnika.
Zapiekamy mięso około 20 minut bez przykrycia, po czym zmniejszamy temperaturę i dusimy jeszcze około godzinę w 200 stopniach.
Udziec podajemy pokrojony na plastry, razem z duszonymi warzywami i sałatką z buraczków. :)


czwartek, 6 listopada 2014

Krem z kukurydzy konserwowej


Szybka i niedroga, a naprawdę najeść można się nią do syta.
W sam raz na jesienne popołudnia. :)


  • 2 puszki kukurydzy konserwowej
  • 3 nieduże ziemniaki
  • 0,5 kostki masła
  • 1 łyżeczka świeżo otartego imbiru
  • 0,5 łyżeczki pieprzu cayenne
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 litr bulionu warzywnego
  • sól, pieprz


Kukurydzę dokładnie odsączamy z zalewy.
Na patelni roztapiamy masło i lekko podgrzewamy.
Wrzucamy na nie kukurydzę i dusimy przez kilka minut na niedużym ogniu.
Obrane ziemniaki kroimy w kostkę i wrzucamy do bulionu, po czym gotujemy do miękkości.
Gdy ziemniaki będą gotowe, do garnka dorzucamy podduszoną kukurydzę z masłem.
Gotujemy, aż całkowicie zmięknie, a ziemniaki niemal się rozpadną.
Po tym czasie całość miksujemy na gładką masę, choć ja zawsze pozostawiam nieduże kawałki.
Krem doprawiamy imbirem i resztą przypraw.
Podajemy gorące, przybrane szczypiorkiem i posiekaną ostrą papryczką.