Weekendy (i nie tylko) z imć Mateuszem bywają tak irytujące, jak fantastyczne.
Nie byłam przekonana, co do naszej współpracy w kuchni, ale obawy okazały się bezpodstawne.
Choć z przedstawionego obrazka wynika coś zupełnie odmiennego, udało nam się przyrządzić pyszny, zielony obiad.
- 0,5kg dobrych parówek (u mnie berlinki)
- makaron spaghetti (u mnie barilla, nie rozgotuje się)
- makaron muszelki
- puszka zielonego groszku konserwowego
- 1 opakowanie (500g) mrożonego szpinaku
- 1 mała śmietana (kwaśna 18%)
- kilka cienkich plasterków wędzonego boczku
- kilka plasterków sera tostowego lub serek topiony w tubce
- 4 ząbki czosnku
- szczypta bazylii suszonej
- sól oraz papryczka chilli do smaku
- zielony i czarny barwnik spożywczy
Parówki pozbawiamy folii, jeśli w takowej zostały zakupione i kroimy je w niezbyt duże cząstki.
Jak na zdjęciu, przebijamy je surowym makaronem tak, by z jednej strony było go wiele więcej.
W wysokim garnku zagotowujemy wodę ze sporą ilością zielonego barwnika oraz łyżeczką soli.
Parówki z makaronem wrzucamy do wrzątku i gotujemy do miękkości spaghetti.
To samo robimy z muszelkami, z tym, że gotujemy je w wodzie z czarnym barwnikiem.
Szpinak (u mnie brykiet) wrzucamy do rondelka i czekamy aż się rozmrozi, a woda w sporej mierze wyparuje.
Na patelni podsmażamy lekko boczek, po czym dodajemy do niego odparowany szpinak.
Przyprawiamy go przeciśniętym przez praskę czosnkiem, bazylią oraz chilli i solą.
Dodajemy ser oraz śmietanę i wszystko dobrze mieszamy do momentu, aż ser się rozpuści.
Na talerz wykładamy kolejno: glony (szpinak) i dzieci Cthulhu (makaron z parówkami), a całość posypujemy mrocznymi muszlami zagłady i zielonym groszkiem.
Tak oto powstaje makaron z sosem szpinakowym, w wersji "co morze wyrzuciło na brzeg". ;)
Podawać szybko, a jeść jeszcze szybciej, zanim posiłek wydostanie się z talerzy!