expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Ostatnio dodane przepisy

Szukaj na tym blogu

wtorek, 20 stycznia 2015

Pierś kaczki w mandarynkowej marynacie, pieczona w jabłkach


















Najlepsze w kaczce jest to, że wiele nie trzeba się przy niej napracować... wbrew pozorom. ;)
Wystarczy kilka sprytnych trików, a będzie soczysta i mięciutka.

  • 1 duża pierś kaczki ze skórą
  • 1 spora mandarynka
  • 2 jabłka
  • majeranek
  • tymianek
  • sól
  • pieprz
  • konfitura żurawinowa lub borówkowa do podania


Pierś opłukujemy pod bieżącą wodą i osuszamy papierowym ręcznikiem.
Skórę na mięsie nacinamy w kratkę, ostrożnie, by nie naruszyć właściwej części pod spodem.
Z każdej strony oprószamy pierś dość obficie majerankiem, tymiankiem, solą oraz pieprzem i przekładamy plastikowej miseczki.
Wyciskamy na mięso sok z mandarynki.
Obracamy je i to samo czynimy z drugą stroną.
Przygotowaną pierś odstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc, jeśli jednak czas nas goni, można go skrócić (z uszczerbkiem na smaku).
Jabłka obieramy ze skórki i kroimy w średniej grubości pół plastry.
Kaczkę przed pieczeniem wyjmujemy z lodówki, przynajmniej na kwadrans, by nabrała temperatury pokojowej.
Rozgrzewamy piekarnik do 170 stopni.
Rozgrzewamy patelnię i nie używając tłuszczu, na niewielkim ogniu, podsmażamy na niej kaczkę z każdej strony, aż lekko zbrązowieje i wytopi się tłuszcz.
Podsmażoną przekładamy do żaroodpornego naczynia.
Na tłuszczu, który wytopił się z mięsa podsmażamy dosłownie przez kilka chwil pokrojone jabłka.
Te następnie wrzucamy do kaczki w naczyniu i zamykamy je.
Mięso wstawiamy na środek piekarnika i pieczemy przez około pół godziny.
Pierś dzielimy na połowę.
Każdą z części nacinamy jak na zdjęciu (nie przecinamy do końca) i w te kieszonki wkładamy ostrożnie plastry jabłka.
Podajemy na podgrzanym talerzu z konfiturą żurawinową i dufinkami. :)




czwartek, 15 stycznia 2015

Pulpety mięsno-brokułowe w zielonym sosie z żółtym serem

Bardzo proste, bardzo szybkie i bardzo, bardzo pyszne!
Użyłam trochę zbyt chudego mięsa i nie były tak pulchne jakbym chciała, ale mimo wszystko z czystym sercem mogę polecić je na fantastyczny zielony obiad. :)


  • 300g dość tłustego mięsa mielonego
  • 1 duży brokuł
  • ok. 1,5 - 2l bulionu mięsnego (może być z kostki)
  • ok. 30g żółtego sera
  • 2 ząbki czosnku
  • pół łyżeczki suszonego tymianku
  • łyżeczka ostrej papryki w proszku
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • sól
  • łyżeczka soku z cytryny


Mięso przekładamy do miski.
Brokuł kroimy na połowę.
Jedną dzielimy na "drzewka" i gotujemy do miękkości w bulionie, drugą zaś siekamy jak najdrobniej i wrzucamy do mięsa, po czym wszystko dobrze ze sobą łączymy.
Do masy mięsno-brokułowej wsypujemy tymianek oraz paprykę, sól i pieprz do smaku, a także zmiażdżone ząbki czosnku.
Dolewamy także odrobinę (3-4 łyżki) bulionu i wyrabiamy rękoma, by smaki się połączyły.
Można odstawić masę na kilka chwil do lodówki.
Po tym czasie lepimy z mięsa niewielkie pulpety.

Gdy druga część brokuła będzie już miękka, wyjmujemy ją z bulionu przy pomocy łyżki cedzakowej.
Odkładamy do mniejszego garnuszka i miksujemy blenderem na papkę.
W bulionie, w którym się gotował umieszczamy mięsno-brokułowe kulki i gotujemy około 20 minut. Jeśli nie zostały one przykryte płynem, należy dolać wody.
Do zmiksowanego brokuła wlewamy trochę bulionu (wciąż tego samego ;) ), aż uzyskamy pożądaną gęstość sosu i podgrzewamy aż zawrze na niedużym ogniu.
Doprawiamy go sokiem z cytryny, pieprzem oraz jeśli trzeba odrobiną soli, a pod koniec gotowania dorzucamy starty ser i porządnie mieszamy.
Ja dodałam także łyżkę mrożonego koperku dla efektu wizualnego. :)
Gotowe pulpety podajemy na podgrzanym talerzu, polane obficie sosem i posypane serem, z ulubionymi dodatkami.
Naprawdę pyszności!




poniedziałek, 12 stycznia 2015

Gruziński przysmak - pierożki chinkali

































Niesamowita sprawa jak naprawdę, wydawać by się mogło zwykłe danie, potrafi smakować.
Nie będę ukrywać, że kuchnia gruzińska, zaraz obok madziarskiej jest moją ulubioną, więc może dlatego też troszkę mocniej odczuwam jej smaki.
Mimo wszystko jak najbardziej polecam ten przepis, bo jest szybki, przesmaczny i.. jakże efektownie się prezentuje!


Porcja dla 4 osób
ciasto:

  • 500g mąki pszennej (u mnie tortowa)
  • ok. 1 szklanka chłodnej wody
  • 1 jajko
  • pół łyżeczki soli


farsz:

  • 500g mięsa mielonego (powinno być tłuste, może to być na przykład łopatka 50/50 wieprzowa i wołowa)
  • 3 ząbki czosnku
  • 1 spora biała cebula
  • pół pęczka świeżej kolendry bądź pietruszki
  • bulion drobiowy (do farszu kilka łyżek i ok. 2 litrów do gotowania pierożków)
  • sól, pieprz


Ciasto przygotowujemy tak, jak na nasze pierogi. Mąkę przesiewamy do miski, wbijamy jajko i dolewamy wodę. Na początek niedużo, następnie sukcesywnie więcej, by nie przesadzić z jej ilością.
Dosypujemy sól i zagniatamy. Ciasto powinno być niezbyt zbite, ale też nie rzadkie.
Ugniatamy je, aż będzie jednolite i pozostawiamy w woreczku foliowym na około pół godziny.

W tym czasie przygotowujemy farsz. Mięso mielone przekładamy do miski i dodajemy zmiażdżony czosnek. Wrzucamy także posiekaną natkę kolendry lub pietruszki i cebulę.
Na koniec dolewamy kilka łyżek bulionu i wszystko dobrze wyrabiamy.
Pozostawiamy masę na 15 minut, by smaki się przegryzły.

Gdy minie czas "odpoczywania ciasta" podsypujemy blat mąką i rozwałkowujemy je na placek grubości około 2 milimetrów.
Wykrawamy koła mniej więcej na wielkość dłoni i nakładamy na nie po łyżce farszu.
Sklejamy je palcami zawijając brzegi do siebie, po czym na końcu łączymy dokładnie na górze.
Gotowe pierożki (po kilka sztuk na raz) wrzucamy do gotującego się bulionu i gotujemy na niezbyt dużym ogniu około 15 minut.
Przy wyjmowaniu ich z bulionu trzeba być bardzo delikatnym, by nie popękały.
Podajemy na podgrzanym talerzu posypanym grubo mielonym pieprzem.
Podczas jedzenia należy uważać, by ze środka pierożków nie wylał się cenny bulion.
Najpierw przegryzamy od dołu (chwytając chinkali za "kikut") ciasto i wypijamy płyn.
Następnie zabieramy się do jedzenia części właściwej. :)

Śledzie korzenne Seko z sosem musztardowo-cytrynowym


Śledzie to moja ulubiona przekąska, czy to imprezowa, czy gdy zwyczajnie mam ochotę na coś innego, niż kanapka.
Mój szanowny partner nauczył mnie jedzenia tej ryby z majonezem, co wykorzystałam również w tym przepisie.
Śledzie w oleju, w przyprawie korzennej, które otrzymałam dzięki uprzejmości firmy Seko, nadają się świetnie do podania w takiej postaci, a dodatkowo, dzięki swojemu charakterystycznemu różowemu kolorowi, fantastycznie prezentują się na talerzu.
Zapraszam na pierwszy w tym roku, kontrrewolucyjny przepis. :)

  • 1 opakowanie śledzi korzennych Seko
  • 2 łyżeczki musztardy (obojętnie jakiego rodzaju, byle była ostra ;) )
  • 1 czubata łyżeczka majonezu
  • 3 czubate łyżeczki kwaśnej śmietany 18%
  • grubo mielony czarny pieprz
  • sok z połowy cytryny
  • otarta skórka cytrynowa do dekoracji

Śledzie dokładnie odcedzamy z oleju i kroimy w równe dzwonka.
Do miseczki wlewamy wyciśnięty sok z połowy cytryny.
Dodajemy do niego 2 łyżeczki musztardy, łyżeczkę majonezu oraz 3 czubate łyżeczki kwaśnej śmietany.
Wszystko dokładnie mieszamy, by powstała jednolita masa.
Sos doprawiamy grubo mielonym czarnym pieprzem (dzięki temu będzie wyglądał efektowniej) i ponownie mieszamy dla połączenia smaków.
Pokrojoną rybę wykładamy na talerz, jak  na zdjęciu i polewamy sosem.
Na koniec ścieramy na świeżo skórkę cytrynową, prosto na śledzie.
Podajemy z chrupkim pieczywem lub solo w formie przystawki. :)




.