expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Ostatnio dodane przepisy

Szukaj na tym blogu

czwartek, 31 lipca 2014

Siļķe Kažokā - łotewska sałatka śledziowa "śledź w mundurku"

Kuchenna Kontrrewolucya proponuje:

Po Rzeczypospolitey Rajd Kulinarny
czyli co się jada w Koronie, Litwie i wszej Rusi
albo "życzy acan nieco egzotyki?"




























Wstęp do rajdu i przepis na estońską zupę-deser z chleba
--------> http://bialaglowka.blogspot.com/2014/07/leivasupp-estonska-zupa-deser-z.html

W drugiej części kulinarnej podróżny po ziemiach dawnej Rzeczypospolitej odwiedzamy Inflanty Polskie,
czyli Łatgalię leżącą na terenach obecnej Łotwy. Miejsce to specyficzne, jak całe ziemie łotewskie, gdzie na przestrzeni dziejów ścierały się silne kulturowe wpływy niemieckie i skandynawskie, mimo iż ludność autochtoniczną stanowili Bałtowie.
Mało kto jednak pamięta wpływy polskie, które - choć słabe - obecne są na Łotwie do dziś.
Już w roku 1561 większość ziem Łotwy, nie licząc Semigalii i Kurlandii, zostały włączone do Rzeczypospolitej, z kolei późniejsze zawirowania polityczne sprawiły, że jej północne tereny wchłonęła Szwecja, a po pokoju w Oliwie w 1660 roku Polsce przypadła właśnie Łatgalia, zwana Inflantami Polskiemi.
Samo wojedówdztwo inflanckie powstało jeszcze w 1620, z części ziem województwa wendeńskiego.


Wojewówdztwo owo, wraz z jego stolicą - Dyneburgiem, stało się lokalnym ośrodkiem polskości prezentowanym w dużej mierze przez szlachtę (również pochodzenia niemieckiego, która uległa polonizacji, dostarczając Polsce kilku znamienitych rodów szlacheckich - dość wspomnieć Platerów). Wpływy kultury polskiej były tu tak silne, że nie słabły nawet w okresie zaborów i dopiero XX wiek przyniósł kres polskiej dominacji w Łatgalii, chociaż jej ślad jest wciąż obecny. Warto też wspomnieć, że to właśnie z Dyneburga pochodzą znane polskie postaci jak m.in. Władysław Raginis czy Wacław Łapkowski.
Kuchnia łotewska z kolei jest mało wyrafinowana, za to sycąca i tania. Ziemie łotewskie nigdy nie były bogate, stąd chłop radził sobie, jak mógł i nic nie mogło się zmarnować. Zawirowania dziejowe i kulturowe wpływy: niemieckie, rosyjskie, polskie czy szwedzkie odcisnęły swoje piętno na kuchni Łotysza.
Stąd przepis, który chciałabym zaprezentować może wydać się nie tylko mało egzotyczny, ale wręcz bardzo swojski! I zimnioków w nim nie zabraknie. ;)



4 porcje:
  • 2 średnie ziemniaki
  • 1 nieduży czerwony burak
  • 2 średnie marchewki
  • 1 jajko
  • 2 solone płaty śledziowe
  • pęczek szczypiorku
  • 4 łyżki majonezu
  • 4 łyżki kwaśnej śmietany
  • 2 łyżki ostrego chrzanu
  • sól, pieprz czarny i cukier do smaku
  • rzodkiewka do przystrojenia sałatki

Filety śledziowe najlepiej pozostawić w zimnej wodzie na noc, przed przygotowywaniem sałatki.

Wszystkie warzywa gotujemy w mundurkach do miękkości, najlepiej na parze.
Gdy będą gotowe, pozostawiamy je do wystudzenia.
Następnie obieramy je ze skórki; buraki i marchew ścieramy na tarce o grubszych oczkach, ziemniaki zaś kroimy w niedużą kostkę.
Przygotowujemy duży, płaski talerz, jajko kroimy na twardo.
W misce mieszamy razem ziemniaki, marchew i buraki, by połączyły się ze sobą.
Na talerzu wykładamy równomiernie połowę warzyw.
Następnie namoczone śledzie kroimy w małą kostkę i wykładamy wszystko na warstwie warzyw.
Przykrywamy go ostatnią warstwą buraków, marchwi i ziemniaków i ładnie uklepujemy.
W miseczce łączymy ze sobą majonez, śmietanę i chrzan, dorzucając do nich połowę posiekanego pęczka szczypiorku.
Doprawiamy sos do smaku cukrem, solą oraz odrobiną pieprzu i smarujemy nim dość obficie górkę warzywno-śledziową, którą ułożyliśmy na talerzu.
Jajko drobno siekamy i posypujemy nim górę sałatki.
Przystawkę zwieńczamy ozdobami z buraków, rzodkiewek i szczypiorku.
Najlepiej pozostawić ją w lodówce na noc, by składniki przeszły aromatem śledzi.

Bardzo dobra i prosta sałatka, która w różnych wariacjach znajduje fanów w całej Europie.


środa, 30 lipca 2014

Kaczka w korzennej marynacie, pieczona w miodzie pitnym



































Przepraszam za zdjęcie, ale nie zdążyłam zrobić lepszego. ;_;
Mięso kaczki wyszło tak przepyszne, że żałuję, że nie kupiłam dwóch, kiedy jeszcze były w dobrej cenie.
W środku pysznie różowe, delikatne i mięciutkie, wilgotne, bez wiórowatego posmaku, za który nie lubię drobiu innego, niż kurczak.
Moja wersja nie zawiera jabłek, pomarańczy, ni nadzienia, czego sobie gratuluję, bo wyszło to mięsu (na mój gust) na dobre.
Skrzydełka nieco się przypiekły, ale to wina mojego zabiegania i dezorientacji. ;)
Serdecznie polecam na główne danie przy specjalnych okazjach.

  • 1 kaczka pekin (ok. 2kg)
  • 1 szklanka miodu pitnego dwójniaka



marynata:

  • 2 łyżki soli
  • 1 łyżka świeżo mielonego pieprzu
  • 1 łyżka papryki słodkiej w proszku
  • 1 łyżka cynamonu mielonego
  • 1 łyżka zmiażdżonych goździków
  • 1 łyżka zmiażdżonego ziela angielskiego
  • 1 łyżka gałki muszkatołowej
  • 1 łyżeczka kolendry
  • 1 łyżka miodu pszczelego
  • sok wyciśnięty z połowy cytryny
  • pół łyżeczki pieprzu cayenne
  • 3/4 szklanki oleju rzepakowego 
  • 3/4 szklanki miodu pitnego



Wszystkie składniki marynaty dobrze ze sobą łączymy.
Zalewamy nią kaczkę, tak w środku, jak i na zewnątrz i pozostawiamy w ciasnym, niemetalowym naczyniu owiniętym folią spożywczą na 24 godziny.
Mięso najlepiej przygotować rano, a wieczorem obrócić je na drugą stronę i jeszcze raz posmarować wierzch marynatą, by całość dobrze przeszła przyprawami.

Po upływie danego czasu, kaczkę układamy w brytfannie lub formie do pieczenia i zawijamy niezbyt ciasno w folię aluminiową.
Wstawiamy ją do nagrzanego do 150 stopni piekarnika.

Po dwóch kwadransach odwijamy folię z góry, zalewamy mięso szklanką miodu pitnego i pieczemy jeszcze około godziny, do półtorej.
W tym czasie należy mięso często polewać powstałym sosem.

Gotową kaczkę podajemy na ciepło lub zimno, z konfiturą z czerwonych borówek lub żurawiny.

niedziela, 27 lipca 2014

Kotlet Pożarskiego

















  • 600g piersi kurczaka
  • 1 pęczek natki pietruszki
  • 1 żółtko
  • 1 roztrzepane jajko
  • 1 namoczona w mleku bułka
  • kilka kromek chleba tostowego
  • tłuszcz do smażenia
  • sól, pieprz


Pierś kurczaka mielimy w maszynce z drobnym sitkiem lub dobrze siekamy (u mnie to drugie).
Przekładamy je do miski i wlewamy do niego żółtko oraz wrzucamy posiekaną natkę pietruszki i namoczoną bułkę.
Doprawiamy do smaku solą oraz pieprzem i dobrze wyrabiamy.
Kromki chleba tostowego pozbawiamy skórek i jak na zdjęciu - kroimy w cieniutkie, krótkie paski.
Z gotowej mięsnej masy lepimy niezbyt grube, owalne kotlety.
Każdy z nich moczymy najpierw w roztrzepanym jajku, po czym obtaczamy w pokrojonych kawałkach chleba.
Na patelni rozgrzewamy tłuszcz i smażymy na nim kotlety do zrumienienia.
Podajemy z pomidorami, surówką z kapusty i frytkami.

piątek, 18 lipca 2014

Bardzo proste i szybkie pulpety w sosie pomidorowym

Masz mięso mielone, sok pomidorowy i mało czasu?
Pomogę Ci to wykorzystać. ;)


  • 500g mieszanego mięsa mielonego
  • 500ml przecieru pomidorowego/soku pomidorowego
  • 300ml wody
  • 4 ząbki czosnku
  • 1 średnia cebula
  • 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
  • 1 łyżeczka kminu rzymskiego
  • pół łyżki soli
  • 1 łyżka pieprzu ziołowego
  • 1 łyżka suszonego oregano
  • 1 łyżka suszonej bazylii
  • 1 łyżeczka tymianku
  • przyprawa warzywna uniwersalna
  • olej do smażenia


Mięso mielone rozdrabniamy w rękach.
Dodajemy do niego zmiażdżone 4 ząbki czosnku, 1 łyżkę słodkiej papryki, zmiażdżony w moździerzu kumin i  sól, pieprz ziołowy.
Wyrabiamy mięso dokładnie i formujemy z niego niewielkie pulpety.

Na patelni rozgrzewamy odrobinę oleju rzepakowego.
Wrzucamy na niego posiekaną cebulę i szklimy ją.
Gdy cebula będzie już gotowa, na patelnię wlewamy sok pomidorowy/przecier z kartonika.
Zasmażamy wszystko razem przez kilka minut, po czym przelewamy do garnka.
Dodajemy do pomidorów wodę, tymianek, bazylię, oregano i uniwersalną przyprawę.
Mieszamy dokładnie i doprowadzamy do wrzenia.

Do sosu pomidorowego wrzucamy pulpety i gotujemy kilkanaście minut.
Gotowe!
Całość przygotowania zajmuje nie więcej, niż pół godziny, a nie obniża to wcale jakości tego dania. :)




czwartek, 17 lipca 2014

Leivasupp - estońska zupa-deser z czerstwego chleba

Kuchenna Kontrrewolucya proponuje:


Po Rzeczypospolitey Rajd Kulinarny
czyli co się jada w Koronie, Litwie i wszej Rusi
albo "życzy acan nieco egzotyki?"

Mam zaszczyt zaprezentować szanownej gawiedzi nowy cykl wpisów, prezentujących jej ocenie rozmaitości kuchni wszystkich ziem, których tereny niegdyś wchodziły w skład Rzeczypospolitej - jednego z największych państw Europy. W naszym rajdzie od morza do morza, spróbujemy wszelkich mniej lub bardziej egzotycznych przysmaków, a zaczniemy od dalekich, północnych rubieży Rzeczypospolitej: województw dorpackiego i parnawskiego, zajmujących tereny dzisiejszej południowej... Estonii.
Pragnę zaznaczyć, że przepisy, mimo iż osadzone w tradycji regionalnej sięgającej wieki wstecz, są przepisami współczesnymi. ;)



Ów niewielki kraj i jego lud przez większą część swej historii miał przypadek znajdować się pod władzą różnych włodarzy - od Szweda, przez Niemca i Polaka, po Rusa. W Serenissimae Rzeczypospolitej Estowie długo się nie nabyli, bo tylko przez okres od 1582 roku, kiedy to po wojnie polsko-rosyjskiej car Iwan Groźny został zmuszony do zawarcia rozejmu, w wyniku którego ziemie te przypadły królowi Zygmuntowi III Wazie; do roku 1620 - kiedy owe tereny najechał Szwed (jednakże, formalnie województwa istniały do roku pańskiego 1660 - wówczas miał miejsce pokój w Oliwie, a jeszcze bardziej formalnie - aż do końca samej Rzeczypospolitej, czyli jej III rozbioru, gdyż aż do tej pory istniała ich administracja, wydawano przywileje i nominacje obejmujące całą hierarchię tamtejszych urzędów ziemskich). Nie mniej, po polskiej bytności w północnych Inflantach został pewien widoczny ślad. Nas natomiast interesować będzie kuchnia miejscowa, acz niekoniecznie ze stołu wojewody. Zatem, aby nie przedłużać - przed państwem słodka zupa z chleba - leivasupp!

Zdaję sobie sprawę, że propozycja takiego deseru brzmi ekscentrycznie.
Estończycy to naród kulinarnie, jak na moje podniebienie, dość dziwny.
Jednak niecodzienne podanie i składniki to jeden z powodów, dla których wybrałam właśnie ten przepis. ;)


































  • 400g czerstwego żytniego chleba (najlepiej czarnego, typu litewskiego)
  • 1,5l wody
  • 1 laska cynamonu
  • pół szklanki cukru
  • 3/4 szklanki rodzynek
  • 200ml  dobrego soku jabłkowego
  • mleko


Czerstwy chleb dzielimy na małe cząstki i zalewamy w garnku letnią wodą.
Czekamy, aż rozmięknie.
Gdy będzie już prawie płynny, garnek z miksturą stawiamy na małym ogniu i doprowadzamy do wrzenia.
Przy tej czynności należy uważać, ponieważ płyn ten bardzo łatwo się przypala.
Po zagotowaniu zmniejszamy płomień i gotujemy masę jeszcze około 3 minut.
W następnej fazie, zdejmujemy garnek z ognia i całość miksujemy blenderem na gładką masę lub przecieramy przez sito.
Chleb powinien mieć teraz konsystencję budyniu.
Do garnka z "chlebowym budyniem" wsypujemy cukier i zawartość dobrze mieszamy.
Dokładamy również laskę cynamonu oraz wrzucamy rodzynki.
Miksturę ponownie zagotowujemy i ciągle mieszając, trzymamy na niewielki ogniu przez kilka minut.
Po tym czasie wyławiamy z garnka cynamon.
Naszą chlebową "paćkę" zalewamy sokiem jabłkowym i dobrze mieszamy, by składniki się połączyły.
Zupa jest gotowa.
Podajemy ją przełożoną do małych miseczek, zalaną mlekiem w dowolnej ilości.
I proszę mi wierzyć - ta "zupa" jest naprawdę smaczna!
Choć zupą bym jej nie nazwała. ;)

Kilka stron proponuje, by gotową leivasupp odstawić w zimne miejsce na całą noc.
Będzie ona miała gęstszą konsystencję i można ją jeść w postaci puddingu.
Osobiście preferuję wersję na ciepło. ;)

















środa, 16 lipca 2014

Szynka wieprzowa zapiekana z warzywami w sakiewce z ciasta (a'la kleftiko)


 Kleftiko - twór na pewno efektowny, ale czy wart włożonej w niego pracy, tego już pewna nie jestem.
Wiele źródeł podaje, że mięso (które powinno być koźliną) można zapiekać także w pergaminie, co ułatwiłoby i przyspieszyło całą sprawę.
Ja pokusiłam się jednak o efekt, który da się również zjeść - domowej roboty, greckie ciasto filo; niby żadna filozofia, ale jak dla mnie już zbyt upierdliwe, by szybko zrobić to danie w owej formie ponownie. ;)
Co mi się podoba, to fakt, że nie użyłam w nim charakterystycznego dla kuchni greckiej "przysmaku" (czyli fety której właściwie w żadnej postaci nie znoszę), bez straty na efekcie.
Dzięki temu kleftiko, jako pierwsze z kuchni greckiej, zjedzone zostało u nas ze smakiem. :)

Popełniłam w wykonaniu jeden błąd, na który uczulam zawczasu - wygodniej i praktyczniej zrobić sakiewki większe, a mniej. Wygodniej będzie się je jadło, a wnętrze lepiej przejdzie wszystkimi smakami.


  • 500g szynki wieprzowej 
  • pół puszki groszku konserwowego
  • 2 nieduże marchewki
  • 2 średnie ziemniaki
  • 50g żółtego sera
  • 1 duży pomidor
  • sok wyciśnięty z 1 cytryny
  • 4 łyżki oleju rzepakowego
  • 2 ząbki czosnku
  • świeżo mielona sól morska
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • suszone otarte oregano
  • pół kostki masła


ciasto filo:

  • 3 szklanki mąki pszennej t. 550
  • 3 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 szklanka ciepłej wody
  • szczypta soli


Na początek mięso przepłukujemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Kroimy je w niedużą kostkę, po czym umieszczamy w niemetalowym naczyniu.
Szynkę oprószamy dokładnie dość dużą ilością czarnego pieprzu oraz suszonego oregano.
4 łyżki oleju rzepakowego mieszamy z sokiem z cytryny i taką miksturą zalewamy mięso.
Dobrze mieszamy i odstawiamy je do lodówki na minimum 3 godziny.

W tym czasie przygotowujemy ciasto filo.
Do miski przesiewamy mąkę.
Wlewamy do niej 3 łyżki oleju, szklankę wody oraz wsypujemy szczyptę soli - zagniatamy ciasto.
Gdy będzie już dobrze wyrobione, miskę przykrywamy ściereczkę i odstawiamy w ciepłe miejsce na 2 godziny.

Gdy niewiele czasu pozostało do marynowania mięsa i odpoczywania ciasta, przygotowujemy resztę składników.
Marchew obieramy i kroimy w talarki lub kostkę.
Podsmażamy ją na niewielkim ogniu na maśle razem z groszkiem, po czym odstawiamy do przestudzenia.
Ziemniaki obieramy i kroimy w małą kostkę.
Do lekkiego zrumienienia podsmażamy je na głębokim tłuszczu.
Ser ścieramy na drobnej tarce.
Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę.
Pomidora kroimy w grube plastry (po jednym na jedną sakiewkę).
Podsmażamy je przez chwilę na suchej patelni i odkładamy.

Przyprawione mięso, pół godziny przed smażeniem wyjmujemy z lodówki, by nabrało temperatury pokojowej.
Podgrzewamy patelnię i wrzucamy na nią mięso.
Dodajemy do niego czosnek oraz oprószamy je sporą ilością morskiej soli, po czym dobrze mieszamy.
Podsmażamy je, aż będzie lekko rumiane i odstawiamy.

Gdy ciasto odpoczęło, dzielimy je na kilka równych części.
Każdą z nich, podsypując co jakiś czas mąką (jak przy pierogach), wałkujemy do grubości niemal kartki papieru.
Z płatów ciasta wycinamy odpowiedniej wielkości kwadraty (powinna być ich podwójna ilość, w stosunku do ilości sakiewek.)
Na każdy kwadrat kładziemy drugi (może być mniejszy), by po włożeniu do środka farszu, nie porwało się dno.
Przygotowujemy naczynie do zapiekania, które smarujemy odrobiną oleju rzepakowego.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.

Każdy płat ciasta smarujemy roztopionym masłem, nakładamy na nie odpowiednią ilość mięsa, marchewki z groszkiem oraz ziemniaków.
Na wierzch układamy plaster pomidora, który zasypujemy serem.
Sakiewki zamykamy ścisło u góry i polewamy je również z wierzchu, równomiernie roztopionym masłem.
Gotowe kleftiko przekładamy do naczynia i wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
Zapiekamy je około 40 minut z góry i z dołu.
Podajemy z sezonową surówką i zimnym napojem.

Chrupiące i ciekawie wyglądające danie, które z pewnością zrobi furorę na przyjęciach. ;)
Z sakiewkami, polecam podawać w sosjerce sos czosnkowy.
Powinien nadać daniu bardziej wyrazisty smak.






poniedziałek, 14 lipca 2014

Kotlet z piersi kurczaka z serem i ananasem











Czyli de volaille a'la Białagłowka (mocno oszukany).
Po pierwsze, prawdziwy, wyżej wymieniony ma w środku tylko masło i zioła.
Po drugie, mój nie jest zawinięty na kształt rolady, a usmażony niemal, jak zwykły schabowy, dzięki czemu nie miałam problemów z upilnowaniem, czy mięso jest już gotowe, czy nie.
Pokusiłam się także o ser i ananas ułożony na wierzchu usmażonego już mięsa.
Naprawdę świetna sprawa, o ile nie przesadzi się z wielkością użytego filetu...
Ja prawie padłam po jednej porcji, ale warto było. ;)


2 porcje
  • 1 mała pierś kurczaka
  • 4 grubsze plastry żółtego sera
  • 2 łyżki stołowe miękkiego masła
  • 1 spory ząbek czosnku
  • kilka gałązek świeżej natki pietruszki
  • sól morska świeżo mielona
  • świeżo mielony czarny pieprz
  • słodka papryka w proszku
  • kilka plastrów ananasa z puszki
  • olej rzepakowy do smażenia
  • mąka, jajko, tarta bułka -> do panierowania


Pierś płuczemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Dzielimy ją na dwie części.
Każdą z nich przekrawamy wzdłuż, jednak nie do końca, by dwa podzielone płaty wciąż były ze sobą połączone.
Każdy z płatów ubijamy lekko tłuczkiem do mięsa, najlepiej przez foliowy woreczek, by się nie porwały.
Kotlety powinny być dość cienkie.
Mięso oprószamy równomiernie z każdej strony solą, pieprzem oraz słodką papryką i pozostawiamy w temperaturze pokojowej na około 2 godziny.

Masło przekładamy do miseczki.
Wrzucamy do niego posiekaną natkę pietruszki oraz przeciśnięty przez praskę, a najlepiej otarty na małej tarce ząbek czosnku. Masełko doprawiamy do smaku morską solą.
Wszystko razem dobrze mieszamy, by składniki się połączyły.
Masełko przed dodaniem do mięsa warto schłodzić chwilę w lodówce.

Na przyprawionym mięsie układamy po plastrze żółtego sera, a następnie łyżkę ziołowego masła.
Zakrywamy je kolejnym plastrem sera i cały kotlet przykrywamy drugą częścią filetu.
Mięso dokładnie dociskamy do siebie, by kotlet się nie rozleciał.

Gotowe kotlety panierujemy najpierw w mące, następnie w roztrzepanym jajku z odrobiną wody, na końcu w bułce tartej.
Na patelni lekko rozgrzewamy tłuszcz i wkładamy na nią kotlety w panierce.
Na niewielkim ogniu, najlepiej pod przykryciem, smażymy je do zrumienienia.
Ser w środku powinien dobrze się roztopić, a panierka być chrupiąca.

Podajemy z ułożonym na nich ananasem, z frytkami oraz sałatką ze świeżego ogórka i pomidora z sosem winegret. :)

środa, 9 lipca 2014

Kurczak prawie-cajun z pikantnymi ziemniakami


































Najlepszy!
Mięciutki i lekko pikantny.
Do tego paprykowe, również ostre pieczone ziemniaczki, a dla złamania smaku, jako dodatek - pomidory z sosem winegret.
Mieszanka przypraw nie do końca jest idealnie pasująca do "cajun", dlatego nazwałam ją "prawie". ;)


  • 2 nogi kurczaka (podzielone na połowy)
  • 150g łagodnego keczupu
  • 2 ząbki czosnku
  • 600g młodych ziemniaków


mieszanka przypraw do mięsa:
  • 2 łyżki słodkiej papryki w proszku
  • 1łyżeczka pieprzu cayenne
  • 1 łyżeczka suszonego tymianku
  • 1 łyżeczka suszonego oregano
  • 2 łyżki cukru kryształu
  • 4 liście laurowe
  • 1 łyżka ziaren kolorowego pieprzu
  • 1 łyżka świeżo mielonej soli morskiej


do ziemniaków:

  • 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
  • pół łyżeczki pieprzu cayenne
  • łyżeczka gałki muszkatołowej mielonej
  • łyżeczka tymianku
  • sół morska
  • pieprz czarny mielony
  • olej rzepakowy do smażenia



Kurczaka przepłukujemy i osuszamy.
Z podudzi odcinamy chrząstkę i górną część skóry ze ścięgnami.
W moździerzu z podanych składników ubijamy mieszankę przypraw.
Z gotowej odmierzamy dwie łyżki stołowe i dodajemy je do przygotowanych 150 gramów keczupu, dodajemy do niego również przeciśnięty przez praskę czosnek i wszystko dokładnie mieszamy.
Keczupem doprawionym przyprawami, dokładnie marynujemy mięso kurczaka.
W niemetalowym naczyniu odstawiamy je do lodówki na kilka godzin lub całą noc.

Po tym czasie, obrane ziemniaki kroimy w niezbyt grube półplasterki, a piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju rzepakowego, po czym wkładamy na niego ziemniaki.
Przyprawiamy je podanymi przyprawami i podsmażamy, aż będą rumiane ciągle mieszając.

Kurczaka wyjmujemy z lodówki i układamy w żaroodpornym naczyniu.
Wstawiamy go do nagrzanego piekarnika i podpiekamy przez 20 minut.
Po tym czasie, zmniejszamy temperaturę do 150  stopni i dorzucamy do naczynia z kurczakiem podsmażone ziemniaki i całość pieczemy drugie 20 minut.

Danie podajemy z wspomnianymi pomidorami, bądź inną ulubioną sałatką.
Ponieważ ilość przypraw podana jest na nieco większą porcję mięsa, mieszankę przechowywać możemy w zamkniętym słoiczku i wykorzystać raz jeszcze. :)







niedziela, 6 lipca 2014

Kiełbaski z mięsa mielonego na grilla



























Przedstawiam Wam mój przepis na oswojone z niemożliwością zdobycia mieszanego mięsa mielonego, podobne do chorwackich cevapcici, (tutaj: http://bialaglowka.blogspot.com/2013/07/cevapcici-chorwackie-kotleciki-z-grilla.html) mielone kiełbaski grillowe.
Są pysznie korzennie-aromatyczne i cudnie proste w przygotowaniu.
Pyszna sprawa, w sam raz na letnie wypady za miasto, jak również na świeży pomysł na mielonego do obiadu. ;)

  • 500g mielonej łopatki wieprzowej
  • 1 łyżeczka tymianku
  • 1 średnia cebula
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
  • pół łyżeczki pieprzu cayenne
  • 4 duże ząbki czosnku
  • 1 łyżeczka kminu rzymskiego
  • pół łyżeczki kolendry 
  • 8 ziaren ziela angielskiego 
  • pół łyżeczki sody 
  • sól, pieprz

Mięso przekładamy do miski.
Czosnek obieramy i ścieramy na drobnej tarce lub przeciskamy przez praskę.
Cebulę drobno siekamy.
Dodajemy ją oraz czosnek do mięsa i dobrze mieszamy.
Kumin podprażamy na suchej patelni do momentu zbrązowienia.
Przekładamy go do moździerza i miażdżymy.
W moździerzu ugniatamy również ziarna ziela angielskiego oraz kolendry.
Gdy każda z przypraw będzie już gotowa, posypujemy nimi mięso, dodajemy również łyżeczkę suszonego tymianku oraz sodę i papryki w proszku.
Na koniec całość doprawiamy według uznania solą oraz pieprzem i dobrze wygniatamy w rękach przez kilka minut.
Wyrobione mięso zawijamy w folię spożywczą i odkładamy do lodówki na 3-4 godziny, a najlepiej na całą noc.
Około pół godziny przed smażeniem kotlecików-kiełbasek, mięso wyjmujemy z lodówki, by nabrało temperatury pokojowej.
Następnie z małych porcji mięsa formujemy niezbyt duże, owalne kotleciki i układamy je na patelni grillowej.
Grillujemy na niewielkim żarze, aż kiełbaski zaczną puszczać sok, a w środku nie będą surowe.


Podajemy z frytkami lub świeżym pieczywem i sosami (polecam czosnkowy).

Świetna alternatywa dla tradycyjnych kiełbasek. :)
zBLOGowani.pl

piątek, 4 lipca 2014

Pierś kurczaka z curry, zapiekana z porem




























Fantastyczny, szybki i smaczny obiad!
Pierś kurczaka zawsze smakuje świetnie, a w tym zestawieniu jest dość wyjątkowa i niecodzienna... , chyba, że każdego dnia używacie curry. ;)
U mnie ta przyprawa gości rzadko, a jednak zawsze nam smakuje.


  • 700g filetu z piersi kurczaka
  • 1 duży por
  • 1 kubek (330ml) słodkiej śmietanki 30%
  • kawałek żółtego sera


MARYNATA:

  • 2 łyżki przyprawy curry
  • sok z połowy średniej cytryny
  • 4 łyżki oleju rzepakowego
  • sól morska i czarny pieprz świeżo mielone
  • szczypta kardamonu mielonego
  • 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
  • szczypta pieprzu cayenne



Piersi przepłukujemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Kroimy je w niezbyt drobną kostkę i odkładamy do miski.
Oprószamy mięso dobrze solą oraz pieprzem  każdej strony i mieszamy, by każdy kawałek został przyprawiony.
Składniki marynaty poza solą i pieprzem łączymy ze sobą i zalewamy nią posolone mięso.
Gotowe pozostawiamy w temperaturze pokojowej na około godzinę.

Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni (góra i dół).

Pora myjemy i kroimy w grubsze talarki.
Gdy mięso odstoi godzinę, do miski z nim wlewamy kubek śmietany i wrzucamy pokrojonego pora.
Wszystko razem delikatnie należy przemieszać.
Potrawę przekładamy do naczynia do zapiekania, a na jej wierzchu układamy cienkie plastry sera.
Naczynie wstawiamy na środek nagrzanego piekarnika i zapiekamy mięso przez około 40 minut.
Podajemy z ryżem, frytkami..., czy czym nam się też podoba.
Muszę przyznać, że po prostu ze wszystkim smakuje świetnie. :)

Smacznego!

czwartek, 3 lipca 2014

AKCJA JESTEM BLOGEREM portalu zblogowani.pl

Kim jesteś? JESTEŚ BLOGEREM!

Bloger to ja.
A ja to Emilia - człowieczek, który nie chce startować w Hell's Kitchen...
Który nie próbuje zawojować kulinarnym światkiem i wynaleźć odtłuszczonej słoniny light...
Nie kolekcjonuje horrendalnych ilości kuchennych sprzętów, wydając na nie horrendalne kwoty...
Kocha swój blog za to, że nie musi spełniać żadnego z powyższych kryteriów, a i tak czuje się spełniona...
Jest sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem...
Stawia sobie ciągle nowe wyzwania, ale w granicach rozsądku!
To skromna osoba, jednak z pasją działająca w swojej dziedzinie.
Osoba kochająca dobre jedzenie, wpadająca od czasu do czasu w maniakalną chęć tworzenia i dzielenia się tym z każdym, z kim się tylko da...

Na co dzień jestem matką, żoną i kucharką.
Tutaj - jestem blogerem kulinarnym!

Bloger - to brzmi dumnie. :)

Studio >Mama i Gniewko< zaprasza na przygotowany specjalnie na tę okazję film!




Blogowanie:
- nie pyta o wiek, ukończone szkoły, doświadczenie, ilość dzieci i znajomości - tutaj dostaniesz się nie składając nawet CV! ;) Dodatkowo sam jesteś sobie szefem, więc kto wie, jakie czeka Cię wynagrodzenie!
- daje nam więcej możliwości, niż inne sposoby, by móc dzielić się swoją pracą
- uczy nas dystansu do siebie i świata, pokonywania przeciwności i podążania za pasją...
- łączenia zwykłej codzienności z podawaniem jej czytelnikom w takiej formie, jaką mamy chęć przedstawić; bloger może być więc niczym tabula rasa
- blogowanie to powód do kreatywnego działania, które nie pozostanie niezauważone
(w internecie działają miliony ludzi, więc i na ciebie na pewno ktoś natrafi! ;) )

I jak to się mówi - szlachcic na zagrodzie, równy wojewodzie, a wolnoć Tomku, w swoim domku.
Bloger może kochać swoich czytelników, bądź mieć ich w nosie.
Może pisać posty co dzień, albo raz na pół roku.
Może przywiązywać się do swojej internetowej działalności, bądź co chwila ją zawieszać.
Może startować w konkursach lub je krytykować.
A najlepszy w tym wszystkim jest fakt, że wszystko "może".
Nic nie musi, a jednak chce.

Właściwie z każdym dniem, dzięki tej akcji, sama lepiej odkrywam, kim jako bloger jestem i wciąż odnajduję w mojej głowie związane z tym tematem inne ciekawostki.
I to kolejny fakt, który opisuje to kim jestem...
:)






zBLOGowani.pl
.