expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

Ostatnio dodane przepisy

Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 24 listopada 2014

Nominacja Liebster Award




O rety, okazuje się, że ktoś znalazł mnie w internecie i nie jest on moim znajomym! ;D
Śmieszki i żarty, ale całkiem poważnie, to jest mi bardzo miło i dziękuję autorce bloga http://smaczy.blogspot.com/ za nominację. :)


"Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 10 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".


1. Jaką książkę teraz czytasz?
Lew Tołstoj "Wojna i Pokój" oraz "Bogoznawstwo Sławjan" Jan Sas Zubrzycki 


2. Ulubione wino?
Własne. :)


4. Skąd jesteś?
Warmia


5. Zwierze które chciałabyś mieć?
Kot brytyjski. <3 Choć właściwie na ten moment, to jakikolwiek kot... :(


6. Jaki masz talent?
Ludzie powiadają, że powinnam być aktorką dubbingową.
I rzeczywiście, całkiem dobrze potrafię naśladować głosy. 


7. Twoja największa wada?
Potrafię przegadać każdego, na każdy temat. :D


8... i zaleta?
Pozytywny upór.


9. Ulubione ciasto?
Każde, byle nie było słodkie. ^_^ Najlepsze to takie z kapusty i mielonego mięsa.


10. Czy chciałabyś wystąpić w telewizji - gdzie (program, serial, film... 997) ?
Moim marzeniem jest grać w filmach kostiumowych... (XIX wiek i wcześniej).

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Do zabawy nominuję blogi:





A pytania dla Was to:

<z życia>

1. Czego najbardziej się boisz?
2. Twój autorytet, osoba której postawa jest dla Ciebie wzorem do naśladowania to...?
3. Co jest dla Ciebie (na ten moment) najważniejszym elementem Twojego życia?

<z kuchni>
4. Ulubione narzędzie kuchenne?
5. Znienawidzone narzędzie kuchenne, bez którego jednak nie umiesz sobie poradzić...?
6. Kategoria kulinarna, w której najlepiej się odnajdujesz to...? (przystawki, dania mięsne/bezmięsne, desery/ciasta, bezglutenowe etc...)

<reszta z mojej głowy>
7. Gdy masz chwilę wytchnienia, jakiej muzyki słuchasz (i dlaczego zamiast tego zwykle włączasz telewizor)?
8. Gdybyś mógł/mogła wybrać, którą postacią z kreskówki chciałbyś być?
9. Książka lub postać książkowa, która wywarła na Tobie największe wrażenie?
10. Czy miałeś/miałaś jako dziecko marzenie, które spełniło się w dorosłym życiu?


wtorek, 18 listopada 2014

Litewskie kołduny na maśle

Najlepsze na świecie małe pierożki, których smak kojarzy mi się z babcinym domem.
Co ciekawe okazuje się, że na Litwie podawane są one "solo", nie jak u nas w rosole.
Oryginalnie w bulionie są tylko gotowane, a na talerzu występują z dużą ilością masła.
Od dziś jestem ogromną fanką tej właśnie wersji, a dodatkowo posypuję je szczypiorkiem i pietruszką. :)

farsz:

  • 400g mielonego mięsa wołowego
  • 5 dużych łyżek stałego tłuszczu zwierzęcego (u mnie wytopionego z gęsiny)
  • 4 łyżki majeranku
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 płaska łyżka soli
  • świeżo mielony czarny pieprz


ciasto:

  • 4 szklanki mąki poznańskiej
  • 1 szklanka ciepłej wody
  • 1 łyżeczka soli


dodatkowo:

  • 1 litr bulionu lub rosołu z kury
  • do podania kilka łyżek masła
  • szczypiorek
  • posiekana natka pietruszki


Mąkę przesiewamy do miski, dolewamy wodę oraz wsypujemy sól.
Mieszamy wszystko łyżką, po czym zagniatamy dobrze rękoma.
Ugniatamy ciasto około 20 minut, by było gładkie i lśniące, a następnie odkładamy na blat, przykrywamy miską i pozostawiamy na pół godziny, by odpoczęło.

W tym czasie przygotowujemy farsz.
Mięso przekładamy do miski, dodajemy tłuszcz.
Wsypujemy przyprawy oraz przeciśnięty przez praskę czosnek roztarty z solą.
Wyrabiamy masę kilka minut łyżką i odstawiamy na kwadrans.

Ciasto dzielimy na dwie części.
Pierwszą odkładamy z powrotem pod miskę, a drugą rozwałkowujemy podsypując mąką na dość cienki placek.
Na nim, na całej rozciągłości, rzędem układamy nieduże kuleczki farszu.
Drugą część ciasta również rozwałkowujemy i przykrywamy nim pierwszy płat z farszem.
Przy pomocy małego kieliszka wykrawamy ostrożnie pierożki i palcami dociskamy do siebie warstwy ciasta.
Można formować kołduny na kształt uszek lub po prostu okrągłego pierożka (u mnie dwie wersje).
Gotowe odkładamy na wysypany mąką blat.
W garnku rosół doprowadzamy do wrzenia.
Wrzucamy do niego partiami po kilka kołdunów (by się nie rozpadły) i gotujemy 3-5 minut na najmniejszym ogniu.
Do małych miseczek lub na talerze dajemy dość dużą ilość masła.
Przy pomocy łyżki cedzakowej wyciągamy kołduny i układamy na talerze z masłem.
Również na wierzchu pierogów układamy po kawałeczku masła i posypujemy je szczypiorkiem oraz posiekaną natką pietruszki.
Po prostu  coś przepysznego. <3





poniedziałek, 17 listopada 2014

Likier z pigwy pospolitej

































Aura niestety nie sprzyja dobrym zdjęciom...
Sprzyja za to na pewno zbiorom jesiennych nalewek, które u mnie właśnie dojrzewają.
Wśród nich jest także likier z pigwy, która w tej chwili dostępna jest właściwie w każdym większym sklepie.
Polecam nie omijać tego owocu, bo wyroby nie tylko alkoholowe, są z niej naprawdę przepyszne. :)


  • 500g pigwy pospolitej (duże owoce, wyglądające jak jabłka)
  • 400g cukru kryształu
  • 500ml spirytusu 50%
  • 1/3 laski wanilii (opcjonalnie)


Owoce pigwy myjemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Kroimy je na ćwiartki i pozbawiamy gniazd nasiennych.
Przy pomocy tarki do kapusty ścieramy owoce na cienkie plasterki lub cienko kroimy nożem.
Umieszczamy plastry oraz laskę wanilii w dużym słoju i zasypujemy je cukrem.
Zawartość dobrze wstrząsamy i odstawiamy do rozpuszczenia cukru.
Gdy powstanie syrop, słoik odstawiamy do lodówki na 3 tygodnie.
Należy pamiętać, by każdego dnia wstrząsnąć słojem.
Po upłynięciu 3 tygodni zlewamy płyn (owoce można zostawić do herbaty) i znowu w dużym słoiku łączymy z alkoholem.
Wszystko mieszamy ze sobą dokładnie i zostawiamy w ciemnym i chłodnym miejscu na około 3 miesiące, jednak im dłużej damy likierowi odstać, tym będzie smaczniejszy.

niedziela, 16 listopada 2014

Jesienna nalewka z głogu z laską wanilii



Gdy spróbowałam jej po raz pierwszy jakieś dwa lata temu, nie mogłam uwierzyć, że tak pyszny alkohol można zrobić z owoców przydrożnego krzaku...
Jest wprost niesamowita, a do tego owoce głogu są bardzo przyjazne naszemu sercu!
Są źródłem składników neutralizujących działanie wolnych rodników, które mogą prowadzić do zmian nowotworowych oraz są głównymi sprawcami wielu innych chorób.
Póki jeszcze więc można znaleźć te dobroczynne owoce w niezłej formie, zapraszam do wypróbowania przepisu!

  • 400g owoców głogu (bez gałązek)
  • 100g owoców dzikiej róży
  • 500ml spirytusu 50%
  • 250g cukru (lub 300g miodu)
  • 100ml wody
  • 1/3 laski wanilii


Owoce głogu i róży pozbawiamy gałązek i dobrze przepłukujemy na durszlaku.
Różę dodatkowo można nakłuć w kilku miejscach wykałaczką, by nalewka łatwiej przechodziła jej aromatem.
Laskę wanilii przekrawamy na połowę i przy pomocy noża wyjmujemy ze środka ziarenka.
Wszystkie owoce umieszczamy w dużym słoju.
Dodajemy do nich ziarenka wanilii oraz przekrojoną, pozostałą część laski i zalewamy całość alkoholem.
Nalew pozostawiamy w ciemnym miejscu w temperaturze pokojowej na 3 tygodnie.
Po tym czasie płyn zlewamy i filtrujemy.
Do wrzącej wody wsypujemy cukier i czekamy do jego rozpuszczenia, a następnie pozostawiamy syrop, aby przestygł.
Gdy będzie chłodny łączymy go z alkoholem i dobrze mieszamy.
Nalewkę przelewamy do butelki z ciemnego szkła i odstawiamy w ciemne, chłodne miejsce na minimum pół roku.
Z czystym sercem polecam!

piątek, 14 listopada 2014

Chrupiące sajgonki



















Ostatnio nie rozumiem blogspota.
Wszystkie moje zdjęcia wyglądają dobrze właśnie poza tą domeną, na której wszystko wydaje się być bardziej jaskrawe...
Mniejsza jednak o sprawy techniczne. ;)
Dziś mam przyjemność zaprezentować Wam przepyszne sajgonki, bardzo łatwe do przygotowania w domu.
Moja wersja nie zawiera makaronu sojowego, ponieważ bardzo trudno było mi go znaleźć...
Mimo wszystko, naprawdę polecam. :)


  • 2 opakowania papieru ryżowego (u mnie mały, okrągły)
  • 400g mięsa drobno zmielonego (np. z łopatki wieprzowej, ale może być także indyk)
  • 1 duża marchew
  • 1 łyżeczka otartego, świeżego imbiru
  • 1 łyżka sosu sojowego jasnego
  • 1 pęczek świeżej natki pietruszki
  • 2 duże szalotki (ew. zwykła biała cebula)
  • 2 ząbki czosnku
  • kilka suszonych grzybów mun
  • sok z połowy limonki
  • 2 jajka
  • pieprz czarny, świeżo mielony
  • sól morska
  • olej rzepakowy do smażenia
  • szczypiorek do podania


Na patelni, rozgrzewamy niewielką ilość oleju i delikatnie szklimy na nim drobno posiekane szalotki.
Grzyby mun zalewamy wrzątkiem i czekamy, aż napęcznieją, po czym kroimy je na niezbyt duże kawałki.
Na patelnię dodajemy pokrojone grzyby, otarty drobno czosnek oraz świeży imbir, całość dusimy na niewielkim ogniu.
Marchew obieramy i ścieramy na tarce o dużych oczkach, po czym także dodajemy na patelnię.
Wszystko razem dobrze mieszamy i  dusimy jeszcze przez kilka minut.
Następnie dodajemy mięso mielone.
Zawartość patelni przyprawiamy sosem sojowym, pieprzem i sokiem z limonki, ewentualnie odrobiną soli.
Całość mieszamy, zwiększamy nieco płomień pod patelnią i smażymy wszystko, aż mięso będzie gotowe.
Natkę pietruszki drobno siekamy i dodajemy do mięsa.
Mieszamy wszystko dokładnie i podduszamy minutę.
Na koniec na patelnię wbijamy surowe jajka i na nieco większym płomieniu smażymy całość, aż się zetną.
Farsz jest gotowy.
Po kolei, każdy z arkuszy papieru ryżowego, za pomocą kuchennego pędzelka zwilżamy wodą z obu stron.
Czekamy aż delikatnie (nie całkowicie, bo będzie przyklejał się do blatu) zmięknie i nakładamy na niego niewielką ilość farszu.
Następnie zwijamy sajgonki tak jak gołąbki, czy zrazy i odkładamy z boku na talerz.
Na czystej patelni rozgrzewamy nieco olej i na nim smażymy sajgonki do uzyskania złotego koloru.
Podajemy z pikantnym sosem pomidorowo - paprykowym lub po prostu z keczupem i ulubionym dodatkiem, posypane szczypiorkiem. :)



Suszony schab w przyprawach

 Cudowny, naprawdę fantastyczny pomysł!
Kto by pomyślał, że w domowych, blokowych wręcz warunkach, bez szynkowaru i innych zbędności da radę zrobić pyszną, domową wędlinę?
Trochę trzeba na nią czekać, ale wszystko to warte jest zachodu.
Na początek zrobiłam tylko pół kilo, bo nie byłam pewna efektu.. teraz oczywiście żałuję. ;)
Już myślę nad kolejnym wariantem przygotowania tego specjału z innymi przyprawami i innym mięsem.
A tymczasem serdecznie polecam schab!


  • 0,5kg ładnego kawałka schabu bez kości (nie może być zbyt gruby)
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 0,5 szklanki gruboziarnistej soli morskiej
  • 1 główka czosnku
  • 4 łyżki majeranku
  • 2 łyżki słodkiej papryki w proszku
  • 1 łyżka białego pieprzu
  • 1 łyżka pieprzu czarnego
  • 1 łyżka ziaren kolendry
  • 1 łyżeczka tymianku


Pierwszego dnia mięso płuczemy pod bieżącą wodą i osuszamy.
Pozbywamy się grubszych kawałków tłuszczu, czy brzydkich zrostów.
Mięso kładziemy na talerzu (unikamy metalowych naczyń) i zasypujemy je szklanką cukru pudru dokładnie, grubo z każdej strony.
Tak pozostawiamy schab na 24 godziny.
Ja trzymałam mięso w temperaturze pokojowej w kuchni i zniosło to bardzo dobrze, jeśli jednak nie mamy pewności, można schować je do lodówki.
Mięso puści bardzo dużo soku, który po upływie doby zlewamy.
Płuczemy schab dokładnie pod wodą i osuszamy.
Znowu kładziemy mięso na talerzu i tym razem zasypujemy solą.
Odstawiamy na 24 godziny.
Ponownie zlewamy sok, a mięso opłukujemy z soli i osuszamy.
Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę.
Obkładamy nim dobrze mięso i znów żegnamy je na dobę.
Powtarzamy czynność z osuszaniem, jednak nie musimy mięsa płukać.
Majeranek i resztę przypraw poza czosnkiem tłuczemy razem w moździerzu.
Powstałą mieszanką zasypujemy dokładnie schab, by równomiernie był przykryty przyprawą.
Zawijamy mięso w gazę i zawijamy sznurkiem.
Odwieszamy w przewiewne miejsce (jak się posiada, to na przykład na strychu, w warunkach blokowych może być to karnisz przy co jakiś czas uchylanym oknie) na około tydzień.
Na zdjęciach widać gotową wędlinę po 4 dniach suszenia.
Nadaje się do spożywania i dobrze się już kroi.
Mężowy pasuje, bo jest lekko surowa, ja jednak jeszcze bym ją posuszyła, polecam więc poeksperymentować wedle gustu. :)

czwartek, 13 listopada 2014

Udziec indyczy duszony z warzywami

Pyszny i soczysty!
Do tego delikatny i mało wymagający.


  • 1 spory udziec indyczy bez kości
  • 4 ząbki czosnku
  • 3 łyżki majeranku
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki pieprzu
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 3 łyżki oleju rzepakowego
  • 2 marchewki
  • 1 pietruszka
  • 1 nieduży por
  • 2 małe cebulki
  • 3 szklanki bulionu drobiowego


Mięso przekrawamy równomiernie na płat.
Majeranek, sok z cytryny, olej rzepakowy, przeciśnięty przez praskę czosnek i pozostałe przyprawy mieszamy razem dokładnie tworząc marynatę.
Przygotowaną pastą nacieramy mięso z każdej strony, po czym ściśle zwijamy.
Dla bezpieczeństwa, można użyć do zawinięcia kuchennego sznurka.
Przyprawiony udziec można odstawić do lodówki na kilka godzin lub pozostawić na przynajmniej godzinę w temperaturze pokojowej.
Po tym czasie mięso podsmażamy z każdej strony na gorącej patelni, do zbrązowienia skórki.
Obrane warzywa kroimy w niezbyt grube plastry, cebule zaś kroimy na ćwiartki.
Wszystkie warzywa wrzucamy na patelnię z mięsem i razem podduszamy przez kilka minut, by przeszły smakiem.
Następnie całą zawartość patelni przekładamy do naczynia żaroodpornego i zalewamy bulionem.
Naczynie wstawiamy do nagrzanego do 250 stopni piekarnika.
Zapiekamy mięso około 20 minut bez przykrycia, po czym zmniejszamy temperaturę i dusimy jeszcze około godzinę w 200 stopniach.
Udziec podajemy pokrojony na plastry, razem z duszonymi warzywami i sałatką z buraczków. :)


czwartek, 6 listopada 2014

Krem z kukurydzy konserwowej


Szybka i niedroga, a naprawdę najeść można się nią do syta.
W sam raz na jesienne popołudnia. :)


  • 2 puszki kukurydzy konserwowej
  • 3 nieduże ziemniaki
  • 0,5 kostki masła
  • 1 łyżeczka świeżo otartego imbiru
  • 0,5 łyżeczki pieprzu cayenne
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1 litr bulionu warzywnego
  • sól, pieprz


Kukurydzę dokładnie odsączamy z zalewy.
Na patelni roztapiamy masło i lekko podgrzewamy.
Wrzucamy na nie kukurydzę i dusimy przez kilka minut na niedużym ogniu.
Obrane ziemniaki kroimy w kostkę i wrzucamy do bulionu, po czym gotujemy do miękkości.
Gdy ziemniaki będą gotowe, do garnka dorzucamy podduszoną kukurydzę z masłem.
Gotujemy, aż całkowicie zmięknie, a ziemniaki niemal się rozpadną.
Po tym czasie całość miksujemy na gładką masę, choć ja zawsze pozostawiam nieduże kawałki.
Krem doprawiamy imbirem i resztą przypraw.
Podajemy gorące, przybrane szczypiorkiem i posiekaną ostrą papryczką.

piątek, 24 października 2014

Imprezowe wieżyczki z kurczakiem




























Imprezowe przekąski to świetna alternatywa dla klasycznych ciepłych posiłków.
Powiem szczerze, że gdy ja zjadłam dwie małe porcyjki moich wieżyczek, poczułam sytość.
Tak więc z czystym sercem polecam je na chwilowe zaspokojenie mniejszego "imprezowego głodu", gdy zależy nam na czymś nieco bardziej wykwintnym niż koreczki, czy chrupki. ;)
Serek kremowy Arla fantastycznie komponuje się z porem.
Ananas łamie smaki i nadaje potrawie nutkę egzotyki.
Kurczak w formie pasty w przyprawie curry to klasyka w zupełnie nowej odsłonie.
Wszystko razem idealnie współgra i na pewno znajdzie niejednego wielbiciela. :)

Dla 4 osób

  • 1 mała pierś kurczaka (lub połowa większej)
  • 1 nieduży por
  • 1 opakowanie serka kremowego Arla czosnek i zioła
  • 1 puszka ananasa
  • 50ml śmietanki słodkiej 30%
  • przyprawa curry
  • olej rzepakowy
  • sól morska, pieprz czarny - świeżo mielone
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • ew. wafle tortowe do dekoracji


Dodatkowo: wieżyczki ze stali nierdzewnej do przekąsek lub inne podobne urządzenie, które pomoże nam w wykonaniu tego dania. :)

Pierś najlepiej przygotować dzień przed planowanym podaniem.
Myjemy ja i osuszamy, po czym kroimy w małą kostkę i zasypujemy przyprawą curry oraz połową łyżeczki soli wymieszaną z 4 łyżkami oleju rzepakowego.
Mięso dokładnie marynujemy w przygotowanej przyprawie i pozostawiamy na noc w lodówce.

Następnego dnia, przyprawioną pierś wkładamy na rozgrzaną patelnię i na bardzo małym ogniu podsmażamy.
Powinna być ona ledwo ścięta, nie usmażona na złoto, ponieważ nie będzie nadawać się do zrobienia z niej pasty.
Gdy będzie gotowa wrzucamy ją do blendera i dolewamy do niej kilka łyżek syropu z ananasa oraz sok z cytryny.
Miksujemy całość do uzyskania konsystencji pasty, jednak nie na całkowicie gładko.
Pod koniec miksowania sprawdzamy, czy pasta nie jest zbyt gęsta i w razie potrzeby podlewamy ją kilkoma łyżkami słodkiej śmietanki.
Jeśli potrzeba doprawiamy ją solą i pieprzem.
Białą część pora bardzo drobno siekamy i mieszamy z całym serkiem Arla.
Odstawiamy na kilkanaście minut, by smaki się połączyły.
Ananasa siekamy bardzo drobno lub miksujemy w blenderze, po czym odciskamy, by nie był on zbyt rzadki.

Wieżyczki najlepiej robi się przy pomocy specjalnych tub ze stali nierdzewnej, wtedy będą miały idealny kształt.
Jeśli nie mamy jednak takiej pomocy w kuchni, można ułożyć warstwy na płaskim talerzu i kroić jak tort, a także podawać w przezroczystych szklankach. :)
Podam jednak mój sposób:
Na spód kładę 1 warstwę wafla tortowego, by trzymał całość w ryzach w razie ewentualnego przesuwania wieży z miejsca na miejsce.
Jest on niewyczuwalny w smaku, a może być pomocny.
Na niego kładę dość dużą porcję pasty z kurczaka, serek Arla z porem, ananasa, po czym znów porcję kurczaka i serek.
Całość ozdabiam podsuszonymi na patelni na złoty kolor waflami i kawałkiem pora.


Dania z serkami kremowymi

czwartek, 23 października 2014

Zupa pekińska na bogato, jak z restauracji



























Z moim Dawidem lubujemy się w chińskich knajpach i bardzo żałujemy, że tak rzadko udaje nam się do nich zawitać.
Moją bezkonkurencyjną ulubienicą jest pikantna zupa pekińska.
Do tej pory zjadłam jej chyba wszystkie możliwe warianty, a żaden nie ma sobie równych.
Składniki do niej, wbrew pozorom, są bardzo łatwo dostępne i u nas, tak więc polecam serdecznie wybrać się do sklepu (na przykład do Almy) i przygotować to dzieło chińskiej sztuki kulinarnej. :)


  • 1 duża pierś kurczaka
  • 2 porcje rosołowe ze skrzydłami
  • 1 garść suszonych grzybów mun
  • ok. 50g pędów bambusa
  • 0,5 małej kapusty pekińskiej
  • 3 szalotki
  • 2 jajka
  • 2 łyżki soku z cytryny
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 1 łyżka pieprzu cayenne
  • 4 łyżki koncentratu pomidorowego


Do tej zupy bulion najlepiej przygotować na pieczonym kurczaku, ale nie zaszkodzi także użyć, jak u mnie, zwykłych porcji rosołowych, które wcześniej można posypać przyprawą do kurczaka i upiec w piekarniku przy okazji tworzenia innego dania.
Następnie zalewamy je około 3 litrami wody, wrzucamy do niej także piersi i gotujemy całość z łyżką soli, jak rosół przez przynajmniej 2 godziny na bardzo wolnym ogniu.
Wywar jest podstawą zupy, musi więc być esencjonalny.
Gdy będzie gotowy przecedzamy go na durszlaku.
By zminimalizować ilość tłuszczu można odstawić wywar do lodówki na 2 godziny, po czym przelać przez papierowy ręcznik.
Ugotowaną pierś kurczaka kroimy w cieniutkie paski.
Szalotkę kroimy w dość grube półksiężyce.
Grzyby mun zalewamy wrzątkiem i pozostawiamy w nim, aż napęcznieją, po czym przecedzamy.
Kapustę pekińską płuczemy i drobno siekamy.
Wszystkie składniki wrzucamy do garnka z bulionem i dobrze mieszamy.
Całość przyprawiamy sosem sojowym, pieprzem cayenne, czarnym pieprzem i solą oraz sokiem z cytryny.
Na patelni rozgrzewamy łyżkę oleju rzepakowego lub innego tłuszczu (za wyjątkiem smalcu, który zmieni smak) i podsmażamy na nim koncentrat pomidorowy, który następnie dodajemy do zupy.
Tę ponownie doprowadzamy do wrzenia i gotujemy do miękkości kapusty pekińskiej na niewielkim ogniu.
Na koniec 2 jajka roztrzepujemy widelcem w miseczce, po czym wlewamy je do gotującej się zupy i energicznie mieszamy.
Jeśli zupa jest zbyt gęsta, można dolać do niej wody, jednak polecam podawać ją w postaci gęstej.
Jest wtedy sycąca i efektownie wygląda na talerzu.
Dla jeszcze lepszego efektu, warto posypać każdą porcję posiekaną natką pietruszki lub dymką. :)

środa, 22 października 2014

Mózg niespodzianka



Przepis świetny nie tylko na obchody Halloween. ;)
Ciekawe połączenie smaków i efekt murowany.

  • 1 nieduży kalafior
  • 800g mielonego mięsa z łopatki
  • 100g cienkich plastrów boczku
  • 4 ząbki czosnku
  • pół słoiczka koncentratu pomidorowego
  • 1 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
  • 0,5 łyżki pieprzu cayenne
  • 1 łyżka czarnego pieprzu
  • 1,5 łyżki soli
  • 2 łyżki przegotowanej wody

Kalafior płuczemy w zimnej wodzie i pozbawiamy go liści.
Zanurzamy go całego w osolonej wodzie i gotujemy przez około 15 minut, nie powinien jednak ugotować się całkowicie.
Po upłynięciu kwadransa wyjmujemy kalafior z garnka i pozostawiamy do ostudzenia.

Mięso mielone wykładamy do miski.
Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę, wrzucamy do mięsa.
Dodajemy do niego także sól oraz pieprz, papryki w proszku i dwie łyżki przegotowanej wody.
Wszystko razem dobrze wyrabiamy.

Pół słoiczka koncentratu lekko rozrzedzamy wodą i za pomocą pędzelka nakładamy na przestudzony kalafior.
Następnie delikatnie nakładamy na niego przyprawione mięso mielone.
Dobrze dociskamy je do kalafiora, by równomiernie przylegało.
Na koniec na wierzch układamy plastry boczku tak, by przypominały fałdy mózgu. ;)
Gotowy mózg przekładamy do naczynia żaroodpornego, pieczemy w 180 stopniach przez około godzinę.

Smacznego. :)





poniedziałek, 20 października 2014

Roladki wołowe z ogórkiem, papryką i cebulą w sosie pieczarkowym





























Proste i niestety dość powolne danie, ale czekania warte.
Ostatnio mam ciągle ogromną chęć na wołowinę i wymyślam co i rusz obiady z tym właśnie mięsem.
Tym razem zupełnie nic to wyszukanego, ale za to smakowitego i uniwersalnego - roladki z dość ciekawym nadzieniem. :)

  • 500g rozbratelu wołowego 
  • 1 mała czerwona papryka
  • 3 duże kiszone ogórki
  • 1 średnia biała cebula
  • 200g pieczarek
  • kilka plastrów pikantnego salami
  • musztarda sarepska
  • 2 łyżki masła
  • 1,5 łyżki mąki pszennej
  • sól morska oraz czarny pieprz świeżo mielone
  • tłuszcz do smażenia
  • 5 ziaren ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe


Mięso płuczemy i osuszamy papierowym ręcznikiem.
Kroimy je na plastry grubości około centymetra i bardzo cienko, choć delikatnie rozbijamy tłuczkiem.
Każdy z plastrów oprószamy z dwóch stron solą oraz pieprzem, a także rozsmarowujemy około łyżki musztardy oraz układamy plasterek salami.
Kładziemy na nie również kawałek ogórka, cebuli i papryki.
Zawijamy całość szczelnie w roladkę i zapinamy dobrze wykałaczką lub zawijamy w sznurek kuchenny.
Na patelni z tłuszczem podsmażamy wszystkie gotowe roladki, po czym wkładamy je do wysokiego garnka i zalewamy wrzątkiem tak, by zostały przykryte z około dwu centymetrową nadwyżką.
Do garnka wrzucamy także ziela angielskie i liście laurowe. Przyprawiamy sos solą oraz pieprzem, można ewentualnie użyć kostek mięsnych lub bulionetki.
Roladki w sosie gotujemy przynajmniej 1,5 godziny.
Pieczarki obieramy ze skórki i kroimy w talarki.
Wrzucamy je do garnka z sosem i gotujemy jeszcze około 20 minut.
Na patelni rozpuszczamy masło, po czym wrzucamy na nie mąkę pszenną.
Dobrze i nieprzerwanie mieszając wlewamy na patelnię łyżkę wazową sosu mięsnego i podgotowujemy go przez kilka chwil.
Gęstą masę przelewamy do garnka z roladkami i energicznie mieszamy.
Gotowe roladki podajemy z tłuczonymi ziemniakami i zagęszczonym sosem, pamiętając jednak, by przed konsumpcją zdjąć z nich sznurem/wyjąć wykałaczkę. :)

Tort Szwarcwaldzki





























Jeśli chcecie pomóc mi wygrać świetną nagrodę od Media Markt zapraszam na stronę konkursową CapoNation http://www.cuponation.pl/urodziny-cuponation-konkurs gdzie za pośrednictwem logowania do facebooka można zagłosować na mój przepis.
:) Konkurs trwa tylko do 13 października!

Przepis na ten tort inspirowany był tym znalezionym na blogu Moje Wypieki,
zrobiłam go jednak, jak to bywa nieco inaczej, tak więc tutaj zamieszczam przepis na moją wersję. :)
Żałuję, że u nas nie ma możliwości kupna śmietany 50%... dekoracja na pewno byłaby dużo łatwiejsza.
9 października skończyłam razem z nim 26 lat, goście się zajadali, a ja choć cukiernik ze mnie wyjątkowo marny, byłam bardzo zadowolona z efektu.
Smak jest naprawdę niepowtarzalny. Polecam!

na 3 blaty ciasta:
  • 2 tabliczki gorzkiej czekolady 75% kakao lub więcej
  • 150g miękkiego masła
  • 150g cukru pudru
  • 7 jajek (M) 
  • 150g mąki, najlepiej tortowej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
na masę wiśniową i syrop:

  • 1kg mrożonych wiśni
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią
  • 100 ml mocnej wiśniówki (wódki lub nalewki)
  • pół szklanki cukru pudru

do ozdobienia tortu:
  • 1l śmietany kremówki 30% (choć 36% będzie lepsza)
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 4 śmietan-fixy
  • 10 sztuk wiśni 
  • pół tabliczki gorzkiej czekolady


Zanim przystąpimy do robienia ciasta, zajmujemy się mrożonymi wiśniami.
Wyjmujemy je z opakowania do miseczki i zasypujemy połową szklanki cukru pudru oraz zalewamy 50 mililitrami nalewki wiśniowej.
Owoce pozostawiamy do momentu, aż się rozmrożą i puszczą dużą ilość soku.
Można je co jakiś czas przemieszać.

Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej, najlepiej w misce, w której będziemy przygotowywali całe ciasto.
Z jajek oddzielamy żółtka, a białka pozostawiamy w oddzielnej misce.
Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia.
Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni, tortownicę o średnicy 24cm wykładamy papierem do pieczenia.

Do rozpuszczonej, jeszcze delikatnie ciepłej czekolady, wkładamy miękkie masło i miksujemy razem do uzyskania gładkiej konsystencji.
Do masy czekoladowej wlewamy żółtka, a w trakcie dalszego miksowania dodajemy także cukier puder.
Mąkę przesianą z proszkiem dodajemy do masy porcjami, delikatnie miksując na niskich obrotach.
Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli i wprowadzamy do masy czekoladowej uważając, by zachowała puszystość.
1/3 masy wylewamy do tortownicy i pieczemy około 15 minut (zależy od piekarnika).
Spody są dość ciężkie i nie przypominają biszkoptu, a raczej brownie, co idealnie komponuje się z masą wiśniową.
Gdy ciasto będzie gotowe, odstawiamy je na kratce do wystudzenia.

Z wiśni, które powinny już rozmarznąć odsączamy na durszlaku sok (nie wylewać!).
Powinien być mocno słodki i dość gęsty, można więc rozrobić go ze szklanką wody i jeśli brakuje mu mocy, doprawić na przykład czystą wódką.
Syropu powinno być przynajmniej 350ml. Będziemy używać go do masy wiśniowej i nasączenia ciasta.

W garnuszku umieszczamy rozmrożone wiśnie, 2 łyżki mąki ziemniaczanej, około 200ml wspomnianego wyżej wiśniowego syropu oraz cukier z prawdziwą wanilią i pozostałą część nalewki wiśniowej.
Wszystko razem bardzo dokładnie mieszamy i na małym ogniu doprowadzamy do wrzenia.
Masa powinna mieć konsystencję kisielu.
Gdy będzie gotowa, pozostawiamy ją do wystudzenia.

Przestudzone blaty ciasta nasączamy pozostałym syropem wiśniowym.
Gdy będą gotowe, przystępujemy do przekładania tortu.
Na pierwszym z nich układamy połowę masy wiśniowej, a następnie 1/3 części ubitej ze śmietan-fixami i cukrem pudrem na sztywno śmietany kremówki.
Na wierzch układamy drugi nasączony blat i delikatnie dociskamy.
Na nim zaś układamy równomiernie drugą połowę masy wiśniowej i połowę pozostałej ilości śmietany.
Tort zamykamy ostatnim nasączonym blatem i dekorujemy pozostałą śmietaną, startą na tarce czekoladą oraz wiśniami.

Tort najlepiej wykonać dzień przed konsumpcją i odstawić na ten czas do lodówki, by śmietana dobrze stężała i nie rozpadał się przy krojeniu.
Osobiście preferuję tego typu ciasta urodzinowe, nie te z psującą smak masą cukrową na wierzchu, ale kto co woli. :)

Smacznego!


A Ty w jaki dzień świętuJESZ?

poniedziałek, 29 września 2014

Tatar wołowy

Tyle słyszy się i mówi o tym, że prawdziwy tatar nie może być mielony w maszynce, a koniecznie powinien być siekany.
Tę prawdziwą metodę prawdopodobnie wykonuje się przy pomocy tasaka, którego niestety nie posiadam, pokusiłam się więc o wypróbowanie mojego noża szefa.
Sprawdził się idealnie, a tatar wyszedł... właściwie jak zawsze. ;)


Na dwie nieduże porcje:
  • ok. 350g mięsa wołowego (chudego i świeżego, najlepiej polędwicy)
  • sól, pieprz, sos sojowy
  • ogórek kiszony
  • nieduża cebula
  • małe żółtko (najlepiej przepiórcze, ja niestety nie miałam)


Do siekania mięsa, jak wiadomo, lepiej nie zabierać się tępym nożem.
Wymaga to nie tyle wprawy, co cierpliwości  i o wiele więcej czasu, niż mielenie w maszynce.
Piękny kawałek czerwonego mięsa traktujemy więc nożem do uzyskania jednolitej konsystencji.
Najlepiej sprawdzać co chwila, czy masa dobrze się klei i nie ma kawałków.
Gdy wszystko będzie odpowiednio przygotowane, do mięsa dodajemy sól oraz dużą ilość świeżo zmielonego czarnego pieprzu (może też być kolorowy) oraz kilka kropel sosu sojowego (ciemnego).
Gotowe mięsa układamy równiutko na talerzu, robimy w mięsie zagłębienie i wkładamy w nie żółtko.
Podajemy z posiekaną cebulą i kiszonymi ogórkami.
Przed zjedzeniem oczywiście wszystko na talerzu ze sobą dokładnie mieszamy.
Jajko powinno być małe ze względu na to, by po przemieszaniu składników nie pozostało nam w buzi ze smaku tylko ono. ;)




wtorek, 23 września 2014

Szwajcarska inspiracja na 130 lecie firmy Victorinox - Black pudding w szynce parmeńskiej





























Mój przepis prawdopodobnie wiele osób tak zaintryguje, jak mocno zadziwi.
Co wspólnego może mieć kaszanka ze Szwajcarią?
Otóż i spieszę z pomocą. :)
Szwajcaria to nie tylko czekolada, Wilhelm Tell i zegarki.
To także, jak wiadomo scyzoryki i banki..., a także fantastyczna, różnorodna kultura.
Łączy w sobie wszystko, co najlepsze z Włoch, Francji i Niemiec, a także nutkę... celtycką.
Na części terenów obecnej Szwajcarii, zamieszkiwały niegdyś ludy celtyckie, zwane Helwetami.
A jeśli Celtowie, to niecodzienne kulinarne fantazje, w tym black pudding, zwany u nas kaszanką.
(choć nie do końca przygotowywana jest ona w Polsce identycznie)
By ukazać moją wizję nie tylko na jednej płaszczyźnie, wykorzystałam w daniu także słynną szynkę parmeńską, czyli rarytas mięsny prosto z Włoch, ser Ementaler, który nazwę swoją wziął od doliny rzeki Emme właśnie w Szwajcarii, a także jabłko, od legendy o Wilhelmie Tellu, szwajcarskim bohaterze narodowym.
Efekt wyszedł ekscentrycznie tak smakowo, jak wizualnie.
Najlepiej smakuje podany na gorąco, z domowym sosem czosnkowym!


  • 4 niezbyt duże pętka kaszanki
  • 4 duże plastry szynki parmeńskiej
  • kilka plastrów ementalera
  • 1 małe, soczyste jabłko
  • sos czosnkowy


Z kaszanki zdejmujemy delikatnie powłokę z jelita.
Na szynkę parmeńską układamy kolejno plastry sera oraz cieniutkie plasterki jabłka, które na koniec przykrywamy kaszanką (w całości, należy uważać, by się nie rozpadła).
Całość delikatnie zawijamy w szynce; powinna utrzymywać wszystko w ryzach bez większego problemu.
Postępujemy tak ze wszystkimi pozostałymi składnikami.
Gotowe zawijasy przekładamy do naczynia żaroodpornego i wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika.
Zapiekamy około 25 minut.
Przekąska jest gotowa.
Podajemy gorące z domowym sosem czosnkowym.

Szwajcarskie inspiracje

Zupa gołąbkowa




































Na pewno znane są wam gołąbki bez zawijania, ale ta zupa niekoniecznie cieszy się podobną popularnością... nieprawidłowo!
Jest szybka, wbrew pozorom nie jest po prostu kapuśniakiem z mięsem mielonym i potrafi zaskoczyć.
Naprawdę polecam. :)

  • 500g mięsa mielonego z łopatki
  • ok. 300g białej kapusty
  • 1 saszetka białego ryżu (ok. 100g)
  • 2 marchewki
  • 1 średni seler
  • 3 pietruszki
  • 1 duża cebula
  • olej do smażenia
  • 1 porcja rosołowa
  • 0,5l przecieru pomidorowego z kartonika
  • przyprawa warzywna, sól, pieprz


W garnku zagotowujemy wodę (około 3 litrów).
Wkładamy do niej porcję rosołową, wrzucamy warzywa i kilka łyżeczek soli do smaku.
Gotujemy wywar do miękkości jego ingrediencji, po czym wyjmujemy je na durszlak do ostygnięcia.
Warzywa, gdy będą już chłodne, ścieramy na tarce o dużych oczkach i odstawiamy w miseczce na bok.
Kapustę kroimy w kwadraciki i wrzucamy do wywaru.
Wkładamy do niego także torebkę ryżu.
Gotujemy wszystko do miękkości, po czym ryż wysypujemy z torebki do zupy.
Umieszczamy w garnku także starte wcześniej, ugotowane warzywa.
Na patelni rozgrzewamy 2 łyżki oleju i szklimy na nim posiekaną cebulę.
Gdy będzie gotowa, wkładamy do niej mięso mielone, które traktujemy nieco widelcem, by usmażyło się w jednym kawałku. ;)
Dodajemy sól oraz pieprz w odpowiedniej dla nas ilości i razem z cebulą, dobrze mieszając, przesmażamy przez kilka chwil.
Po upływie rzeczonych minut, na patelnię wlewamy passatę - przecier pomidorowy.
Zwiększamy nieco temperaturę pod patelnią i dusimy mięso do uzyskania pożądanej miękkości, a następnie przekładamy w całości do garnka z zupą.
Wszystko razem dokładnie mieszamy i cieszymy się jej pysznym, gołąbkowym smakiem. :)

wtorek, 2 września 2014

Akcja "Sztuka Mięsa" edycja letnia - podsumowanie

Eeeeeeeh.
I jeszcze raz ogromnye EH.
Drogie użytkowniczki durszlaka - czytajcie opisy akcji!
Wielkimi literami oznaczyłam, że przepisy na mięso duszone nie będą akceptowane, a połowa blogowiczek z uporem maniaka dodawała wyłącznie takie.
Stąd ilość przepisów tym razem nie jest porywająca.
Mimo wszystko te, które zostały zaakceptowane są bardzo, bardzo ciekawe, a królowały głównie szaszłyki.
Szykuję już mięsną akcję dla tych, co zawiedli się przymusem pieczenia.
Nie regulujcie odbiorników, niedługo pojawi się coś dla Was. :)
A tymczasem zapraszam do przejrzenia dopiero co zakończonej, letniej edycji.



.